Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Ostrożnieująłwdłońrękawipowąchałpalce.Cuchnęły
spirytusemizawilgłymdrewnem.Naodwrociekołnierza
widniałametkadrobniutki,ozdobnyściegukładałsię
wnieczytelnąnazwęproducenta.
Zarejestrowałjednakcośjeszcze:woń,któraprzebijała
spodsmroduprzetrawionegoalkoholu.Ciężkąisłodką
jakmieszankalandrynek,gumydożucia,pudrowych
pastylekiwodyróżanej.Toniebyłtanizapach;takich
perfumniedałosiękupićwpierwszejlepszejdrogerii.Tak
mogłapachniećluksusowaprostytutka.Droga
utrzymanka.Kurwazwyższychsfer.Mirekodruchowo
cofnąłdłońiszybkoodszedł,nieoglądającsięzasiebie.
Takpachnąćicuchnąćmogłajedynieśmierć.
Powolna,długa,rozpaczliwa.Drogędodomupokonał
sprintem.Niemusiałmierzyćsobiepulsu,ibeztegonie
miałwątpliwości.Mówisięczasem,żeśmierćzajrzała
człowiekowiwoczy.Tubyłoinaczej.Toon,Mirek
Hromada,zajrzałwoczyśmierci.Tak,widziałją,dotykał
jej.Iwciążczułjejsmródnakoniuszkachpalców.
Napróżnoszorowałpóźniejręcelawendowymmydłem,
któreznalazłwstarejszafiepobabceHedzie.
Płaszcz.Cholernypłaszcz.Mirekmyślałonimcały
wieczór.Icałąnoc.Nazajutrzwróciłtam,gdziegoznalazł,
popłaszczucuchnącympowolnąśmierciąniebyłojuż
jednakśladu.