Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sięwmiękkiejpościeli...Byłojąstaćnatakieszaleństwo,przynajmniejtejpierwszejnocy.
Aleczułasięzbytonieśmielona.Dlategopochwiliwahaniaruszyławstronędworca.
Wpoczekalnisiedziaładorana.Toznaczyczasamiszłanaperon,przyglądałasię
zmęczonymtwarzomludzi,udawała,żestudiujerozkładyjazdy.Mogłabywsiąśćdokażdego
pociąguipojechaćdokądkolwiek,aleczuła,żemiasto,wktórymterazjest,toceljejpodróży.
Miałachęćzagubićsięwnim,otrzećobetonoweściany,zachłysnąćanonimowością.To
uczuciebyłoekscytujące.Niktjejtunieznałionanieznałanikogo.Mogłamiećnaimię
Agnieszka,SylwiaalboIzabelaitozależałowyłączenieodjejwidzimisię.Szkoda,żenigdy
niebędzieKasią.Miałabycałkiemzwyczajneijednocześniedobreżycie.
Okołopiątejnadranemzrobiłojejsięzimno.Zrozrzewnieniempomyślałao
Marriociealbojakimkolwiekinnymprzytulnymmiejscudospania.Miałasporo
oszczędności,tofakt,aleniepowinnabyćrozrzutna.Pieniądzeodojcabyływystarczającedo
życianawsi,aleniepotrafiłaprzewidzieć,cowydarzysięwmieście.Terazmusiaławszystko
dobrzezaplanować,żebykasanieprzeciekłajejprzezpałce.Bogdybytaksięstało,
musiałabywrócićdodomu,któregonienawidziła.Niemogłagosprzedać,gdyżnależałtakże
doojca,aonbysięnatoniezgodził.
Siedziałanaplastikowymkrześle,obejmująctorbę,iprzyglądałasiębezdomnym.
Byłajakoni.Zaczęłodoniejdocierać,żenaświeciejestwieleludziciężkodoświadczonych
przezlos.Niewiedziała,coinnychprzywiodłonadworzec.Czyucieklizżyciajakona?A
możeniemieliwyboru?NiebyłosensuspieraćsięzBogiem,komużyciedałowiększego
kopa.Jeślisiedziałaterazwpoczekalni,tobyłtojejwybór.Coprawdawymuszony
zdarzeniamizprzeszłości,aleprzecieżwkażdejchwilimogławstaćipójśćdokądkolwiek
zechce.
Dokioskuprzywieźlinowąporcjęgazet.Kupiłakilkaizaczęławertowaćogłoszeniaz
rubrykinwynajmęnatychmiast”.
Niewszystkoszłojakpomaśle.Dotejporyniemiałatelefonukomórkowego,bonie
byłjejpotrzebny.Posiadanietelefonuwiązałobysięzbyciemwzasięguciotki,ategoElwira
chciałauniknąć.ZresztąopróczIwonyitakniktbydoniejniedzwonił.
Teraz,żebypodzwonićwsprawiewynajęciamieszkania,potrzebowałakomórki.
Zaznaczyłakilkaogłoszeńiposzłanaśniadaniedobaru.Byłagłodna,apozatymitak
musiałazaczekać,ażotworząsklepy.Zamówiłamocnąkawęijajecznicęnamaśle.Wmiarę,
jakjedzenieznikałoztalerza,Elwiranabierałasił.Chwilowosennośćodeszła.Wpewnym
sensie,mimozmęczenia,czułasięszczęśliwa.Otoczekałonaniąnoweżycie.Takie,naktóre
będziemiaławpływ.Cienieprzeszłościprędzejczypóźniejzblakną.
—Możnasiędosiąść?—facet,naokoczterdziestoletni,stanąłnadzaskoczonąElwirą
ipatrzyłjejprostowoczy.
—Proszę—odpowiedziała,zdejmująctorbęzkrzesła,nadktórymstał.
Rzuciłokiemnależącenabrzegustolikagazetyzpozaznaczanymiogłoszeniami.
—Szukapanilokum?
—Czytoniejestmojasprawa?—odpowiedziałapytaniemnapytanie.
—Przepraszam—uśmiechnąłsię.—Mojabezpośredniośćzawszeprzysparzami
kłopotów.Najpierwmówię,potemmyślę.Niechciałembyćwścibski.
—Przeprosinyprzyjęte.Tak,mamzamiarznaleźćsobiejakieśmieszkanie—
odpowiedziałatrochęzadziornymtonem.
—Mamznajomego,którywynajmujepokoje.Tu,wcentrum.Wszędzieblisko.Poza
tymdajepracę.Możnanieźlezarobić.Szczególnie,gdyjestsiętakatrakcyjnąkobietąjak
pani.
Gwałtownieodsunęłakrzesłoiwstała.
16