Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
—Jestalfonsem?—zapytałagniewnie.
Uśmiechnąłsię.
—Pocotenerwy?Jatylkochciałempomóc.Widziałempaniąwpoczekalni.Chyba
niechcesztuzamieszkaćnastałe?—naglezacząłjejmówićnty”.—Icotozaokreślenie
alfons?Filmówsięzadużonaoglądałaś.Niechcesz,tonie,choćmogłabyśzrobićcałkiem
niezłąkarierę.Nawszelkiwypadekweźmójnumertelefonu—położyłnastolikuwizytówkę.
—Proszęstądodejść—poprosiłazmęczonymgłosem.
—Jaksobieżyczysz,kochanie—powiedział.Wstałiopuściłbar.
Patrzyłazobrzydzeniemnapozostawionykawałekpapieru.Tylkonazwiskoinumer
telefonukomórkowego.Tooczywiste,żeniebyłożadnychinnychinformacji.
Elwiradopiłazimnąkawęiponowniepodeszładobufetu.Zamówiłaherbatę.
SprzedawczynipodałajejgorącynapójiElwirawróciładostolika.
Incydentsprzedkilkuminutzepsułjejdobrynastrój.Naglepoczułasiębardzo
zmęczonaisamotna.SiłydowalkiodpłynęłyiElwirazdałasobiesprawę,żejestbezbronna
bardziejniżkiedykolwiek.Niemiaładokądpójśćinikogo,ktomógłbyjejpomóc.Obcośći
wielkośćnieznanegomiastanagleprzestałybyćzaletą,astałysięprzekleństwem.
Potrzebowałasnu.Zanimkupitelefon,zanimznajdziemieszkanie,powinnasięprzespać.
Whalidworcowejbyłotoniemożliwe.Mogłastaćsięofiarązłodziei,mogła
zaciekawićpolicjantów.Taostatniamyślpodsunęłajejpomysł.Elwiraszybkodopiłaherbatę,
zgarnęławszystkozestolikaiwyszłazbaru.Przezkilkaminutbłądziłamiędzyperonami,aż
wkońcunatrafiłanapełniącychdyżurstróżówprawa.Takjakmyślała,niepotrafilijej
pomóc,aleodesłalijąnadworcowyposterunek.Zmęczonydyżurującypolicjantpomógłjej
znaleźćadresnajbliższegoschroniskaiwytłumaczył,jaknajprościejsiędoniegodostać.
WtramwajujadącymwkierunkuMokotowajarzeniówkikłułyjąwoczy,rywalizując
zbrzaskiemzaoknem.Nasiódmymprzystankuwysiadłaiwypatrujączanotowanych
punktóworientacyjnych,ruszyłaprzedsiebie.Naulicepowoliwylewalisięludzie.Dotarłado
schroniska.Żebynieprzeszkadzaćśpiącym,recepcjonistkaudostępniłaElwirze
kilkuosobowy,alewolnypokój.Elwirawybrałapierwszełóżkozbrzeguiukryłapodnim
torbę.Potem,ściskająckluczwdłoni,poszładołazienkiwkorytarzu.Kilkaminutstałapod
prysznicem,delektującsięciepłemspływającejpocielewody.Ostatkiemsiłwróciłado
pokoju.Rzuciłasięnałóżkoiignorująccorazczęstszehałasynakorytarzu,zapadławtwardy
sen.
Kiedysięobudziła,nazewnątrzzapadałzmierzch.Wpierwszejchwiliniemogła
sobieprzypomnieć,gdziesięznajduje.Usiadłaisprawdziładłonią,czytorbanadalznajduje
siępodłóżkiem.Naszczęście,kiedyspala,niczłegosięniewydarzyło.Ubrałasięi
zabierająctorbę,zeszładorecepcji.Poprosiłaojeszczejedennocleg,wmiaręmożliwościbez
towarzystwainnych.Wcisnęławdłońrecepcjonistkidodatkowybanknotikiedytamta
podziękowałaskinieniemgłowy,Elwirawyszłazeschroniska.Byłagłodna.Potrzech
minutachmarszunatknęłasięnasklepspożywczy.Kupiładwiebułki,kabanosyiwodę
mineralną.Miałaochotęnacościepłego,alezdrugiejstronychciałajaknajszybciejwrócić
dopokoju.
Zaspokoiwszygłód,położyłasięwubraniunałóżku.Chciałazasnąć,aletoniebyło
takieproste.Ogarnąłjąlęk,żesobienieporadzi.Potempomyślałaodomuinatychmiast
wątpliwościzniknęły.Wszędziebyłolepiejniżtam.Leżałazotwartymioczamiiplanowała
kolejnydzień.Przedewszystkimzakuptelefonuiświeżychgazet.Najpierwwynajęcie
mieszkania,apotemszukaniepracy.Acobybyło,gdybyzarokrozpoczęłastudia?Przecież
zdałamaturę.Pożałowała,żeniepomyślałaotymwcześniej.Mogłabyterazprzyjechaćdo
stolicypodkonkretnyadres.Dostałabyakademik,zdobyłabynowychznajomychizajęcie,
17