Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Skarbie,jesteśmyprawieucelu.Powiedz,kiedy
zrobicisięniedobrze,tosięzatrzymamy.
Deszczpadajeszczemocniej,niebospowijagłęboka
czerń,lodowatepowietrzepomagawalczyć
znudnościami.Gramolęsięnatylnesiedzeniewozu
izamykamdrzwizdrowąręką.Wracamynaautostradę.
Unoszępulsującebólemramięiopieramozagłówek.
Bojęsię,żebykrewniezaczęłaściekaćdonadgarstka.
Głowęwspieramnaszybie.Mdłościustąpiły,pozostało
wrażenieunoszeniasięnawodzie.Podwpływem
monotonnegodźwiękudeszczu,łagodnychtonówradia
ipanującegowwozieciepłazamykampowieki
izapadamwpółsen.
Niewiem,jakdługojechaliśmy,zanimdobiegłamnie
rozmowapolicjantów.
–Chybazasnęła–mówiposterunkowy.
Słyszęskrzypienieskórzanegosiedzenia.
Posterunkowaodwracasię,żebynamniespojrzeć,ale
sięnieruszam.
–Natowygląda–stwierdza.–Musibyćzmęczona.
–Jakmyślisz,cosięzniądziałoprzeztelata?
–Wedługmnieprysnęłazjakimśfacetem,może
zaniegowyszła.Wktórymśmomenciemiałjejdość
ijąwyrzucił.Sądzę,żebyłbogaty.Patrzyłananas
wszystkichzgóry.
–Powiedziała,żezostałauprowadzona.
–Wiem,aleniezachowujesięjakofiaraporwania
–stwierdzaposterunkowaSeirs.
–Właśnie.
–Zważywszynaokoliczności,jestwcałkiemniezłym