Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zawszeumiałamgrać.Trafiającnaobleśnegotypa,
stawałamsięintrygującąuwodzicielką.Mając
doczynieniazeszlachetnymobrońcąuciśnionych,
byłamniewiniątkiemosarnichoczach.Natego
ochroniarzaniezadziałałoanipierwsze,anidrugie
zmoichwcieleń.
Prawiemisięudało.Drzwisupermarketujużs
rozsunęły,kiedywielkałapaopadłanamojeramię.
Tylkokilkanaściekrokówdzieliłomnieodcichejuliczki
wysadzanejdrzewamiożółtopomarańczowychliściach.
Mężczyznaścisnąłmniejakimadłem,apotem
zaprowadziłdobiuranadrugimkońcusklepu.Tobyło
maleńkiepomieszczeniebezokienledwiemieszczące
starąszafęnadokumenty,biurkoidrukarkę.Wyjął
zmojejtorbybochenekchleba,serijabłko,ipołożył
towszystkonablaciemiędzynami.Nawidoktych
rzeczypoczułamwstyd,alezewszystkichsiłstarałam
sięwytrzymaćjegospojrzenie.Oświadczył,żemnienie
puści,jeśliniepodamnazwiska.Naszczęścienie
miałamprzysobieportfela.Pocokomuportfel,skoro
niemapieniędzy?
Próbowałamnatymfaceciewszystkichswych
zwyczajowychsztuczek,zełzamiwłącznie,ale
napróżno.Toniebyłmójnajlepszypopisaktorski.Nie
mogłamoderwaćwzrokuodchleba.Czułamskurcze
żołądka,nigdyprzedtemniebyłamtakgłodna.
Słyszęgoteraz.Rozmawiazpolicjantamipod
drzwiamizamkniętegonakluczbiura.Spoglądam
natablicęogłoszeń.Wisitamgrafikpracowniczy,
rozpisananapunktyprocedurapostępowaniazkartami
kredytowymizuśmiechniętąbuźkądorysowanąnadole