Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
OczywiściezwyjątkiemMcLoughlinów.Och,ciMcLoughlinowie
naprawdębyliprostakami!
JamesiPeterwyśmiewalisięzMcLoughlinów.Byłoich
trzynaścioroiwszyscymieszkaliwrozwalającymsię,trzyizbowym
domku.Wszyscybylimocniizdrowi,ichojciecpił,matkapaliła
glinianąfajkę,noinigdyniechodzilidokościoła.Aleprzecież
niebyłowtymnicdziwnego.Niechodzilidotegokościoła,bobyli
katolikami.Katolicybylidziwaczni,zabawniibardzopospolici.
...WimięOjca,iSyna,iDuchaŚwiętego,amen.Ojciecwłaśnie
zszedłzambony,auczestnicynabożeństwawstaliiśpiewaliostatni
hymn.
JancyMcKeowanrywalizowaławśpiewiezpanemTaylorem.
JednakaniJancyniemogłaprzekrzyczećswegoojca,aniniemógł
tegouczynićpanTaylor,bogłoskościelnegorozbrzmiewałgłośniej
odwszystkichinnych.Kiedyhymnpowinienjużwybrzmiećdokońca,
głospanaTaylorasłychaćbyłonadal,bowtensposóbjakmawiała
babciaNancyAnnwyśpiewywałonBogu„amen”.Babciniebyło
tegorankawkościele,bowłaśnieteraz,podkonieclata,zupełnienagle
sięprzeziębiła.Jeszczeubiegłegowieczoraczułasiędobrze.Babcia
częstosięprzeziębiała,czasemnawiosnę,czasemlatemikilkarazy
wzimie.
Kościółjużpustoszał,gdyojciecNancyAnnściskałdłonie
wszystkimczłonkomzgromadzenia.Pewnedłoniezawsześciskał
bardziejserdecznieodinnych.Zniektórymiludźmizamieniałparę
słów,zinnymiżegnałsiębardzoszybko,jakbypomagającimschodzić
poczterechstopniachnawysypanyżwirempodjazd.
NancyAnnszłapotymżwirzemiędzyswymibraćmi.Wciśnięty
nosekprawegobucikauciskałjejpalce.
Jesteśokropny,PeterzeHazelrzekła,patrzącprostoprzed
siebie.
Atyjesteśrozbrykanąmłodąkozą,NancyAnnHazel.
Zpewnościąnigdyniewyrośniesznawytwornądamęodrzekł,
równieżsięnieodwracając.
Aczyjatobędziewina?
Toniemojawina,onasiętakaurodziłarzekłPeter,spoglądając