Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
proklatyj?Szlachcicwiarołomny,Fomaniewierny,pomyślała
zgniewem,pociągnęłowkońcugrzesznąduszędopuchówpańskich!
Amożetylkoramionamiwzruszyła,westchnęłazrezygnacją:
wiedziałam,żetaksięskończy,niewytrzymabezswoich,przecież
onpan,ajaKozaczkaprosta,przecieżondomiastipałaców
priwykszyj,atustepistep,jaryichełmy,iznowustep,musiałuciec
odemnieTomaszniewierny.AtamjużjejmążKozakzżołnierskiej
tułaczkiwrócił,znowuAgafiamakogodobabiejpiersitulić,komu
onuceirubachyprzepieraćiplecyszorować.
Chłopiecprzystanąłiobejrzałsięnaniego.Naprzód,Cyrylku,stale
naprzód.Ech,gdybypanTarnawskichoćodrobinępodejrzewał,kto
musięspodnosawymknął,zarazbynamdrogęzagrodził!Szczęściem,
śpinapojemstrutyitylkopęcherzprzepełnionygouciska.Ichkroki
głuchodudniłynaklepcedrewnianej.Wyminęlisennepatrole,cosię
przyogniskugrzały,wcisnęlisięnaBednarskąulicę.Wewnęcedomu
stałbosylisowczyk,whajdawerachibezkoszuli,trzymałsię
zabrzuch,usiłującrzygnąćwścianę.„Chorujesz?”mruknąłTomasz,
przechodząc.Lisowczykobróciłkuniemuwzrokzamglony
iwywarczał:„Ktogorzałęnanasząmękęwymyślił?”.Cyryl
zachichotał,Tomaszpołożyłpalecnaustach:spokój!Doszlidowylotu
ulicy,zaktórąłąkiszerokosięrozrzuciły,zsiniałeodprzedbrzasku,
zlekkąmgiełkąoparówunoszącychsięnadnimi.Woddalistała
nieruchomoczarnaścianalasu.
Znowuusłyszałdalekiepianiekogutów.Izaraz,owielebliżej,
rżeniekoni.Zagwojskiskoczyłnaswoimwtamtąstronę,pochwili
wróciłztrzemawierzchowcamiiciurąpanaJacka.
Totepowiedział.Osiodłane,tylkopopręgiwzmocnić
iwędzidłowrzucić.
Tomaszpoklepałciepły,muskularnyzadzwierzęcia.Więckoń,
pomyślałzrozrzewnieniem.Nareszciekońpotysiącachmilpieszej
wędrówki.Pomógłstaremudosiąśćwierzchowca,spytał: