Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Gościemoi.
–Amniewgościniezaprosisz?
–PrzyjeżdżajdoBłudnik,głodnyniebędziesz.
Lisowczykspojrzałnańostro.
–Ipowiadasz,żemaszzezwolenierotmistrza?
–Mam.Przecieżwidziałeś,jakmiżycieuratował.
–Widziałem.–Naglelisowczykwarknął:–Hasło?
–Maryna.
Namojącześćtohasło,przyszłomunamyśl.Idodał:
–Czekamodzewu,panieżołnierzu.
–Moskwa–odpowiedziałlisowczyk.–Wdrogę!
Przeszlibrodemnazachodniąstronęrzeki,potemnapołudniepod
kątemprostymzawrócili,skokiempomknęli,ażdotarlidotraktu,który
ichdoprzecinkileśnejdoprowadził.Dziadpostękiwał,aległośnosię
nieskarżył.Znalazłszysięwlesie,zwolnilitrochę.
–Tutajnasnieogarną–zapewniłZagwojski.–Panrotmistrznie
lubizwojskiemdolasusięzapuszczać,zawszeztegostratyjakieś
wynikają.
Majakieśludzkiecechypanrotmistrz,pomyślałTomasz,dzięki
izato.
–Waszaksiążęcamość–zwróciłsiędostarego.–Niewolisz
dodomu?
–Nie.
–Drogaprzednamiciężkaidaleka…
–Niechbędzie.
–Pamiętaj,namyśliszsię,torzeknijjeno,dogroduodwieziemy.
–UchowajBoże–zatrząsłsiękniaź.
–Nagrodęnamwypłacąipopołowiesiępodzielimy.Dotych
pieniędzyjużcisięszanownamałżonkaniedobierze!
–Nieskusiszmnie,chłopcze.–Staryspojrzałnaniegonieufnie.–