Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Utrzymaszsię,ojczulku?
–Ho!–odpowiedziałstary.–Niebędęwamciężarem.
–Ociebietuwłaśniechodzi,kniaziu.MymożemywSańsku
ucztować.
–Prawda,prawda.Dziękizauczynność.
Tomaszdosiadłkonia,poklepałgoposzyi.Rozrzewnionyś,
szczęśliwy–pomyślał–bomaszkonia,suknieczystewjukach,
młodzieńcadzielnego,cociswojesłużbyofiarował.Bylecocię
rozrzewnia,staryżołnierzu,czasbyłobyzmądrzeć.Zwróciłsię
doZagwojskiego:
–PanieJędrku,pokłusujprzodem…Czytamjakichśczujeknie
ma…
Zagwojskiskoczyłwszarość,zatarłsięwniejwkrótcewraz
zkoniemjakwotchłani.Kiedyznowusiępojawił,zameldował:
–Sąjakieśpatrole,aletakmyślę,żewstrętuczynićniebędą.
Spieszmysię,waszamiłość,borychłopobudka.
Ruszyli,aleniegalopem,żebynadmiernympośpiechemnie
zwrócićuwagitychzmiasteczka.Zagwojskiskakałpierwszy,Tomasz
zamykałpochód.Przybrodzieokrzykniętoich.Lisowczycy.
–Toci?–zwrócilisiędoZagwojskiego.
–Ci–odpowiedział.
Jedenzlisowczyków,bawiącsiękrócicą,zagadnąłTomasza:
–Aciebietoznam.
–Tosięcieszę.
–Widziałemcięspętanego,apotemjakcięrotmistrzułaskawił.
–Dobrześzapamiętał.
–Idokądtakwczas?–spytałlisowczyk,zaglądająckrócicy
wrurę.
–Dodomu.
–Aciczegoztobą?–LisowczykwskazałnakniaziaiCyryla.