Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Dzwoniłtwójmąż–rzuciłMarekniespodziewanie.
–Marcin?–spytałamgłupio.
–Amaszinnegomęża?–uśmiechnąłsięironicznie.
Spojrzałamnaniegozwyrzutem,alenieodniosłoto
większegoskutku.
–Powiedz,cosiędzieje?–Marekspytałjużnapo-
ważnie.
–Naprawdęciętointeresuje?–odparłam.–Myślałam,
żeprędzejzapytasz,conastudiachniżomojegomęża.
–Kryśka,pytampoważnie–ściągnąłgroźniebrwi.
Zawszetakrobił,gdyczymśsięprzejął.Podtymwzglę-
demnicanicsięniezmieniło.
–Jaktowmałżeństwie:razjestdobrze,arazźle–pró-
bowałamgozbyć.
–Terazjestźle?–drążył.
–Tak–ucięłamzdawkowo.
Marcinbyłmoimideałem,księciemzbajki.Wysokim
brunetem,wktóregobłękicieoczumożnabyłotonąć.
Szalonymienergicznym,dlaktóregonieistniałażadna
granica.Wjegomniemaniuwszystkomożnabyłoosią-
gnąć,zdobyć,mieć,wystarczyłoprzećnaprzód.Towła-
śniepociągałomniewnimnajbardziej.Mógłwszystko,
aimniesamejrosłyprzynimskrzydłaiteżwszystko
mogłam.Dziwnymechanizm,aledziałałsprawnie.
Znimbyłampełnażyciaiwoliwalki,czułam,żepotra-
fięprzenosićgóry.Iwkońcuzaczęłamtorobić.
Wtedymniezauważył.Najpierwbyłtylkowzoremdo
naśladowania,jednakszybkosięzorientowałam,żeprzy
nimdrżąmidłonie,agłossięłamie.
–Czyonciękrzywdzi?–zapytałniespokojnieMarek.
–Jeślicię...–zawiesiłgłos.
15