Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
moje.Odnosiłamwrażenie,jakbyuwięziłmniewnim
okrutnyczarnoksiężnikisprawił,żetociałozemną
wśrodku–niejasama–kochałosięzmoimprzyjacie-
lemzdzieciństwa.Wtemogarnęłomniewielkieznu-
żenie,zmęczenieniemalzwalałoznóg.Aletonieciało
byłoudręczone.Todusza.–Jakdobrze,żekiedyśumrę.
Żekiedyśwreszcieprzyjdziekoniec...–szepnęłamsama
dosiebie.
Gdyrzeczywistośćmęczyłamnierównieintensywnie
jakdziś,częstopojawiałysiętakiemyśli.Śmierćinnych
odzawszemnieprzerażała.Namyśl,żeznówmogła-
bymstracićkogośbliskiego,ażdrżałam,trzęsłamsię
jakwfebrze.Tymczasemsamachciałamumrzeć.Było-
bystrasznie,żyćwiecznie...
Kanapkibyłygotowe.Podałamjebratuwmilczeniu,
potemwzięłamwalizkęiruszyłamdodrzwi.
–Tyniebędzieszjadła?–zdziwiłsięMarek.
–Nie–odparłamkrótko.Niebyłamwstanieniczego
przełknąć,prędzejbymsięudławiła.Pochwilistanę-
łamwdrzwiachmojegopokoju.Weszłamdośrodka,
walizkęjakpoprzedniozostawiającnaśrodkupomiesz-
czenia.Rzuciłamsięnałóżko.Łzy–choćtakbardzo
chciałam–niepopłynęły.
Pochwilizasnęłam.Sennienależałdonajlżejszych.
Budziłamsiękilkarazyzlanapotem,półprzytomna,nie
dokońcaświadoma,gdziejestem.Niepewna,czydrę-
czącemniemarynapewnosątylkosnem.
*
Dzień–mimowszystko–nadszedłzbytszybko.Zu-
pełnieniebyłamgotowazmierzyćsięzrzeczywistością.
Zesnuzbudziłymnieciepłepromieniegrzejącetwarz.
17