Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wsumiebyłazniejrównababka.Możedlategosądzi-
łam,żestaniepomojejstronie,gdyoznajmięrodzinie
omoimślubiezMarcinem.
Tobyłoczterylatatemu...
*
Wyjrzałamprzezokno,słońcegrzałoniemiłosier-
nie.
–Życiejestpiękne!–krzyknęłamtakgłośno,żebez
wątpieniabyłomniesłychaćwcałejokolicy.–Cudny
poranek–pomyślałam.Kochamtakiedni,kiedyświat
siędomnieśmieje,ajajestemszczęśliwa!Otworzyłam
drzwipokoju,dobiegłmniezapachpieczonegociasta.
Ruszyłamdokuchni,poktórejkrzątałasięjużciocia
Marysia.
–Cześćciociu!–przywitałamją.
–Cześćzłotko–odpowiedziała.
–Copieczesz?–spytałamzniewinnąminką.
–Ajakmyślisz?–odpowiedziałapytaniem.
–Tortczekoladowy?–strzeliłampalcami.
–Nie!
–Jakto:nie?Przecieżdziśmojeurodziny!–byłam
zdziwiona.
–Piekętortorzechowy.
–Cudownie!–wykrzyknęłamicmoknęłamjąwpoli-
czek.–Wieciocia,co?
–Nie.
–Jakktośmaurodzinki,tosądlaniegoupominki.
Alesięzrymowało,ha!–jakzwyklebyłamzsiebie
dumna.
–Niemożliwe,skromnościtymoja!–ciociauśmiech-
nęłasięlekko.
19