Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
uwaginigdyniebyłodlamnieproblemem.
Wszedłemdownętrza,którewystrojemłudzącoprzypominało
pokojehotelowe,leczzamiastłóżkamożnabyłodostrzecsolidne
drewnianebiurko,zaktórymsiedziałMarekŚliwiński,dyrektor
generalnyiwłaścicielhotelu,atakżenajbliższyprzyjacielmojej
rodziny.Toonodmłodegozarażałmniepasjądohotelarstwa,
itodziękiniemuskończyłemdwakierunki,hotelarstwoizarządzanie,
byjaknajlepiejprzygotowaćsiędoswojejpracy.Nigdyniebałemsię
przyznać,żetotenfacetpociągnąłmniezesobąnagórę.Życiejest
jakiejesticzasamibezdobrychznajomościniedasięwejśćtak
wysoko,jakbysięchciało.Niestety,jużdawnozrozumiałem,żeżycie
niejestsprawiedliweiżeniemawtymniczłego.
–Chciałeśmniewidzieć–zacząłem,widzącbrakreakcjizjego
stronyioparłemsiędłońmiooparciekrzesłastojącegonawprost
niego.
–Tak–odpowiedziałiniepodnoszącgłowyznadkartki,spojrzał
namnie,mrużącoczy.–Alesiadaj.
Rozpiąłemguzikmarynarkiiopadłemnakrzesło.Westchnąłem
wymownie.
–Wczymproblem?
–Naprawdęjeszczepytasz?–Dyrektoroparłsięokrzesłoizłączył
dłonienabrzuchu.Przechyliłgłowę,anajegoczolepojawiłasię
zmarszczka.–Jaktywyglądasz,takwogóle?
–Spóźniłemsiędopracy,rozumiem.Zasługujęnareprymendę.
Zarazsięprzebiorę.Prawdopodobniepomyliłemkosznapranie
zszafą.–Rozłożyłemręce.–Niewiem,naprawdę,miałemciężki
poranek.Dlaczegochciałeśsięzemnąwidzieć?
–Michał,bądźmypoważni,boewidentniepozwalaszsobienazbyt
wiele.–Nachyliłsięipołożyłprzedramionanabiurku.–Twoje
zachowaniekwalifikujesięjużdodyscyplinarki.