Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział3
PIERWSZYDZIEŃWTYMCZASOWEJPRACYrozpocząłem
odprzeanalizowaniapełnejdokumentacji.Napoczątkupostanowiłem
skupićsięnapioniepobytowym.Interesowałomnie,jakpracująosoby,
którewpierwszejliniispotykająsięzgośćmihotelowymi,czyli
recepcjoniści,portierzyipokojowe.Niebyłołatwosięskupić,
bopoprzednianocnienależaładoudanych.Inie,niechodzi
mioniewyspaniespowodowanedzikimseksemihektolitrami
alkoholu.Niestety.Mojąnajwiększązmorąbyłosypianiewobcych
miejscach.Totrochęzłośliwośćlosu,żeosobazwiązana
zhotelarstwemwhotelachspaćnielubi,aleniestetytaktozemnąjest.
Przezwiększośćnocy,gdytelewizjaniebyławstaniezaoferować
miniczegociekawego,wpatrywałemsięwsztukaterięnasuficie,którą
oświetlałksiężycwpełni.Wzwiązkuzczymoczywistąkonsekwencją
tegowszystkiegobyłomojeniewyspanie.Niepierwszyinieostatni
raz.Musiałemsiępoprostuprzyzwyczaićiwmówićsobie,żetomój
dom.
Gdydostąpiłemwątpliwejprzyjemnościzapoznaniasię
zespecyfikątegomiejsca,postanowiłemporozmawiaćzlosowo
wybranymigośćmi.Mojepodejrzeniaobrakukompetencjiokazałysię
trafione.Totalnybrakprofesjonalizmuwśródludzipracujących
wMarlidziewywołałwemnieatakizażenowania.Każdemu
niezadowolonemugościowizaproponowałemjakąśdrobną
rekompensatęwpostacidarmowegowejściadostrefySPAczykolacji.
Tylewystarczyło,bypodratowaćreputacjętegomiejsca.Wielka
szkoda,żeniktpozamnąniewpadłnatakierozwiązanie.Niemam
pojęcia,ktoidlaczegoichpozatrudniał,aprzedewszystkim,dlaczego