Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dowindy.Poklepałemsiępopoliczkach,bybladaceranabrałakoloru
inieskuteczniespróbowałempoprawićfryzurę.Naszczęściemój
nieładnagłowiezazwyczajsprawiałwrażeniekontrolowanego,więc
jakośzabardzosiętymnieprzejąłem.Musiałemtylkoszybkodopaść
domojejszafkipracowniczej,wktórejzawszetrzymałemzapasową
koszulę.Wysiadłemprzyrecepcjiistanąłemobokrecepcjonisty,który
rzuciłmikrótkiespojrzeniewmomencie,gdywziąłodgościa
hotelowegodowódosobisty.
–Dzieńdobry.–Uśmiechnąłemsięczarującowkierunkumłodej
kobietyimężczyzny,którzymeldowalisięnatygodniowypobyt.
–NazywamsięMichałKalicki.Jestemmenedżeremtegohotelu.
Gdybypojawiłysięjakieśpytania,wątpliwościczyżyczenia,cała
obsługahoteluMarlidjestdopaństwadyspozycji.
–Dziękujemy.–Mężczyznakiwnąłgłowąiruszyłdowindy,
ostentacyjniechwytająckobietęzarękę.Uśmiechnąłemsięzadziornie,
gdyobejrzałasięzasiebie,byjeszczerazzawiesićnamnieoko.
Cmoknąłempodnosem,gdyspeszonauciekławzrokiem.
–Codeblue.Codeblue–mruknąłstojącynarecepcjiPiotrek.
Wyprostowałemsięispojrzałemnakolegę.
–Omniechodzi?
–Tak.Szefzadzwoniłkilkaminutprzedtwoimprzyjściem
iprzekazał,żemaszsięuniegozjawić,jaktylkostawiszsię
nastanowisku.Chybawidział,jakMaciekwjeżdżałnaterenhotelu.
–Japierdolę.Brzmipoważnie.–Przewróciłemoczamiiprzybiłem
koledzepiątkę,apotemuśmiechającsięwkierunkuzbliżających
kolejnychgości,ruszyłemdogabinetudyrektora.Portierstojącyprzy
wejściuodwróciłsięnamójwidokimrugnęliśmydosiebie
wpowitaniu.
PaniBasia,którasiedziałaprzedgabinetemszefa,wskazała
midrzwi.Wyglądanato,żecałyhotelbyłpostawionywgotowości,
bylebymtylkosięzjawił.Taksięjednakskłada,żebyciewcentrum