Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział1
ZACIĄGNĄŁEMSIĘDYMEMipozwoliłem,byprzyjemnydreszcz
przeszedłpociele.Uwielbiałemtenstan.Tenmoment,gdy
dochodzącezzewnątrznutyrozbudzałymojekomórki.Uniosłemlekko
dłońwwyczekiwaniunaulubionybeatwutworzeReturn
toOz(ARTBATRemix),apotemprzygryzłemwargę,przymknąłem
powiekiicałyoddałemsięmuzyce.
Odleciałem.
Odleciałem,bouwielbiałemtenstan.Iodleciałem,boznowusię
zjarałemiwypiłemzbytdużo,chociażnastępnegodniaranomiałem
byćwpracy,whotelu.Kipiałemmęskościąiodpowiedzialnością.
Zprzemyśleńocknąłemsiędopierowtedy,gdyzpokojumojego
kumplawybiegłydwienagielaski.Trochęospalepowiodłemzanimi
wzrokiemipotarłemzamykającesiępowieki.Poczułemparszywyból
kręgosłupaodspanianasiedzącoiwyprostowałemsię,układając
wygodnienaoparciu.Zerknąłemnaznajdującysięnamoim
nadgarstkuzegarekiwyplułemzsiebiekilkaprzekleństw.Tobyłten
moment,kiedypołożeniesięspaćprzestawałosięopłacać.Niemogłem
jednakdalejsięoszukiwać,żewcaleniejestemśpiący…
Cosięztobądzieje?NiskigłosKarolawyrwałmniezkolejnej
fazy,wktórązaczynałemzapadać.Poprawiłemsięnakanapie
ioparłemłokciamioschowanepoddżinsamiuda.Nie
odpowiedziałem,azamiasttegooblizałemspierzchnięteusta
izacząłemszukaćwzrokiemczegokolwiekdopicia.Kumpel,widząc
to,zrobiłdwakrokiwstronęotwartejkuchniirzuciłwemniebutelką
wodyniegazowanej.Nieprzeszkadzałomi,żestoiprzedemnąnagi.
Byłjednymztychgości,którzymielibyfrajdę,gdybypubliczne