Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Mokreodpotuubranieprzykleiłomisiędoskóry.
Śmierdziałem.Nielubiłemtejczęścipracywpolicji.
Żyłemtym,żezapółgodzinypowinnobyćpowszystkim,
jeśliinformatornienabiłnaswbutelkę.
Mimozmęczeniaiprzemarznięciabyłemwlepszej
sytuacjiodswojegopartnera,któryubiorempomylił
policyjnąakcjęzrandką.Idiotazałożyłskórzanąkurtkę,
dżinsyilakierki.Zatrzymałemsięnaskrzyżowaniu
traktówturystycznychgdzieśwgłębilasu.
Szady,jesteśmynamiejscu?Błonachuchałna
dłonie.
Naodczepnegoskinąłemgłową.Drogęspowijałagęsta
mgła,dobrysprzymierzeniecakcjiwterenie.Gdyby
podejrzanywybrałścieżkę,moglibyśmygotropić,
zachowującniskieryzyko,żenaszdemaskuje.
Błonaszczękałzębamicorazgłośniej.Dlauspokojenia
własnegosumieniaoddałemmurękawiczki.
Myślę,żeprzyjdziealboztej,alboztamtejstrony.
Wskazałemnawschód,późniejnazachód.Jeśli
tupoczekamy,powinniśmynaniegotrafić.Todobre
miejsce.Tylkozróbcośzeswojąszczęką.Możesz
przestać?Przytakiejgęstościpowietrzadźwiękiszybko
sięrozchodzą.
Błonapopukałsięwczoło,nacoprzewróciłemoczami.
Czasemmiałemdośćjegodziecinnychzagrywek.Dla
pewnościpociągnąłemgozadrzewa.
Jakjanienawidzędyżurów.
Błona,zamknijsię,bonasusłyszy.