Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Łazimypotychlasachodwieków.Wżyciunie
zdawałemsobiesprawy,żetenrezerwatmożemiećtaką
powierzchnię.Ilekilosówzrobiliśmy?Dwadzieścia?Jeny,
jesttakzimno,żewłosynamojejdupieskułysięlodem.
Usłyszałemcoś.Piśnięcie,czyskrzypnięciestarej
sprężyny.
–Tonawetnienaszaakcja–kontynuowałBłona.
–Zamknijsię–nakazałemiuderzyłemgolekko.
Musiałojednakzaboleć,bosyknąłirozmasowywałramię.
Bezprzesady,ażtakiejsiłynieużyłem.
Mgłaopadłaistężała,naszawidocznośćograniczyłasię
dodwóch,trzechmetrów.Odstaniawmiejscuzrobiłosię
chłodniej.Przestraszyłemsię,żeBłonadostanie
hipotermii,takbardzosiętrząsł.
Piszczeniesprzedkilkuminutzrobiłosięwyraźniejsze
ipowracałowregularnychodstępach.Błonaodwróciłsię
zasiebie.Tendźwiękprzypominałnienaoliwionyłańcuch
sunącypozębatce.
Dużosięniepomyliłem.Zpółnocnejdrogiwyjechał
naskładakupodejrzanypasującydorysopisupodanego
przezgrupędelta.Skryliśmysięzadrzewem.Tużobok
nasprzejechałprzerośniętymężczyznawczarnych
ubraniachiczapce.Rowerzkażdymobrotempedałów
wyginałsięwróżnestrony,całyzdawałsięzespawany
naszybkozzardzewiałychczęści.Poczekaliśmy,ażsię
oddaliiruszyliśmyzaczerwonymświatełkiemnatyle
roweru.
Truchtaliśmy.Niezdążyliśmydobrzeminąć