Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Tomusiałbyćtencholernypiespowiedziałagorączkowo,
trzymającubrudzonądłońdalekoprzedsobą,jakbyparzyła.
Cholernypiesznowucośzłapał.
Nigdziewokółniedostrzegłajednakwybebeszonegokrólikaani
nawetwiększegoptaka,którezdarzałojejsięjużznajdowaćnapolach.
Kiedyzbliżyłasiędopniastaregokasztanowca,zauważyłazato,
żespomiędzyjegokorzeniwypływakrew,zupełniejakbysamo
drzewokrwawiło.Sporezagłębienieujegopodstawy,zwykle
zapchanezwiędłymiliśćmiibłotem,wypełnionoczymśzupełnie
innym.
Boże.OBoże,nie,Boże…
RamionaBeverlyopadływzdłużciała;czułaodrętwienie
wpalcach.Wewgłębieniuznajdowałasiętwarz,twarzkobiety
ozamkniętychpowiekachiustachotwartychjakbydomodlitwy.Jej
woskowepoliczkipoplamionebyłyjakąściemnąsubstancją,
aspomiędzyzębówwystawałykwiaty.Różowe,pomyślałaBeverly,
wktórejdomunigdywięcejniemiałyjużzagościćróżowebukiety.
Chybadzi
kieróże.
Podgłowąkobietytkwiłyściśniętestopy,nagie,jeślinieliczyć
srebrnegopierścionkanajednymzpalcówibladoróżowegolakieru
dopaznokci,orazramięzdłoniąleżącąwtrawiewnętrzemdogóry,
jakbywzywającepomocyczyteżkiwnięciemzachęcającekogoś,
bydoniejdołączył.ObokBeverlyzobaczyłatakżerękawczerwonej
marynarki,zupełnienienamiejscu:nadużychguzikachzdobiących
mankietzebrałysiękroplerosy.Wszystkotobyłostłoczonetak
ciasno,żeniesposóbbyłodostrzecwłosówkobietyczychoćby
niewielkiegofragmentujejtułowia,jeślifaktyczniesiętamznajdował,
widaćbyłozatoopadającąłagodniepoobustronachramieniamiękką
kotaręczegoś,coprzypominałopurpurowesznurki.Nakorzenad
wgłębieniemktośwydrapałserce:niewątpliwieromantycznygest
stęsknionegokochanka.
Uświadomiwszysobienagle,żejestbliskaomdlenia,Beverly,
potykającsię,odeszłaoddrzewaiztwarząmokrąodłezpobiegła
wstronędomu.