Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Loignackazałznowuzamknąćbramęzasześciuwybranymi,
atozwielkiemnieukontentowaniemtłumów,którepodopełnieniu
owejformalności,mniemały,żerównieżprzejdą,azawiedzione
woczekiwaniach,głośnoniezadowolenieobjawiły.
Miton,nabiegawszysięjakszalonypopolu,odzyskałnieco
odwagi,iostrożniewróciwszynamiejsce,zktóregowyszedł,ośmielił
siętakżedosyćgłośnonarzekaćnasamowolnośćżołnierzy,wten
sposóbkomunikacjęprzecinających.
KumFriard,któryznalazłprzecieżnakoniecżonę,jużsiępodjej
zasłonąprawieniczegonieobawiał,idostojnejpołowicyopowiadał
dziwnewypadki,wzbogacającjewłasnegoutworukomentarzami.
Nakoniecjezdni,zktórychjednegopaźnazwałMaynevillem,
naradzalisię,czymająjechaćobokmuru,opasującegomiasto,
wnadzieiżemożeznajdągdziewyłomiprzezeńdostanąsiędoParyża
atemsamemniebędąpotrzebowaliczekaćdłużejprzybramie
świętegoAntoniego,lubktórejkolwiekinnej.
RobertBriquet,jakofilozofwszystkobadającyijakomędrzec,który
zewszystkiegosamąistotęwydobywa,spostrzegł,żeostateczne
rozwiązaniewyżejopisanejsceny,nastąpiprzysamejbramie
iżeszczegółowerozmowyjezdnych,mieszczaniwieśniaków,już
gonienaucząnicwięcej.
Zbliżyłsięzatem,oilemógłdobaraku,cozastępowałmiejsce
budkiodźwiernego,iktóregojednooknowychodziłonaParyż,drugie
zaśnapole.
Zaledwiezająłtonowestanowisko,wnetczłowiek,którywcałym
pędziekoniaprzybiegłzParyża,zeskoczyłzsiodła,wszedłdobudki
ipokazałsięwjejoknie.
Aha!rzekłLoignac.
Otojestem,paniedeLoignacodezwałsiętenczłowiek.
Dobrze,azkądprzybywasz?
OdbramyświętegoWiktora.
Twójwykaz?...
Pięciu.
Akarty?
Otosą.
Loignacwziąłkarty,sprawdziłje,inatablicy,jakbyumyślnie
wtymceluprzygotowanej,zapisałliczbę5.
Posłaniecodjechał.
Nimpięćminutupłynęło,przybylidwajinniposłańcy.
Loignacbadałichpokolei,azawszeprzezokno.