Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
—Takjest,ja.
—Akiedy,jeżelispytaćwolno?
—Byłemzazasłonąukryty,kiedywinnegobranonatortury;
pamiętamdobrzekażdejegosłowo,bomiutkwiłowgłowie,jak
gwóźdź,młotemwbijany.
—Awięc,każgoznowuwziąćnatortury,skoroinaczejniemożna
nakłonićgodomówienia;rozkaz,niechkonieciągną.
Henryk,uniesionygniewem,skinąłręką.
SędziaTanchonpowtórzyłtenznak.
Sznuryjużbyłyprzywiązanedoczterechczłonkówskazanego;
czterechludziwsiadłonakoń,czteryrazyzaciętobiczemicztery
konieruszyływprzeciwnychkierunkach.
Okrutnytrzaskkości,przeraźliwykrzyk,dałysięsłyszeć
napodłodzerusztowania. Widziano,jaknieszczęśliwySalcède
posiniał,jaksięwyprężyłyikrwią,zabiegływszystkiejegoczłonki;
twarzjegoniepodobnabyładotwarzyludzkiej,aleraczejdomaski
szatana.
—A!zdrada!zdrada!—wołał.—Dobrze!będą,mówił,będę
mówił,iwszystkowyjawię,A!przeklętaksię...
.
Mimorżeniakoniizgiełkutłumów,słychaćbyłoglosjego;wtem
nagległostenumilkł.
—Czekajcie!czekajcie—wołałaKatarzyna.
Leczjużbyłozapóźno.GłowaSalcèda,dotądzesztywniała
cierpieniemiwściekłością,nagleopadłanadeskirusztowania.
—Pozwólcie,mumówić,—wołałakrólowamatka.—Czekajcie,
czekajcie!
OkoSalcèdacałkowiciebyłowysadzono,iuporczywiespoglądało
wstronę,gdziesiępaźzjawił.
Tanchonzręcznieśledziłjegokierunek.
AleSalcèdeniemógłmówić,bojużnieżył.
Tanchonpocichuwydałjakieśrozkazyłucznikom,acinatychmiast
zaczęliprzetrząsaćtłumywkierunku,wskazanymprzezoskarżające
spojrzenieSalcèda.
—Jestemodkryta—powiedziałmłodypaźdouchaErnautona
—przezlitość,pomóżmi,ratujmię,panie;idą!jużidą!
—Aleczegóżjeszcze,mójchłopcze,więcejżądasz?
—Pragnęuciekać,albożpanniewidzisz,żemięszukają?
—Leczktóżjesteś?
—Kobieta...ratujmię!broń!
Ernautonzbladł;atoliwspaniałomyślnośćwzięławnimgóręnad