Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
—Toniezabawa.
Trochęoprzytomniała.
—Sorki!Taksięnudziłamodwczoraj.Nicniechciałaś
gadać.Deszczzaoknem.Szaro.Ranekteżbeznadziejny.
—Taksobiezniątylkopogadałaśczychciałamicoś
przekazać?
—Syknęła,żezawszeosiągato,cochce.Iżewłaśnie
osiągnęła.Toakuratpamiętamdoskonale.Słowo
wsłowo.—Agamimoprzeprosinpatrzyłanamnietak,
jaksadystapatrzynaprzyszpilonegożuka.
—Atoobraciszkujakbrzmiało?
—Wywiałogojaknadpalonyliść.Jakośtak.Zadajesz
sięznadpalonymliściem?—Agakręciłaszpilką,jakbym
zasłabomachałażukowymiłapkami.
Skierowałamtęsknespojrzeniekubutelcewina.
Nalałabymsobie,gdybynieFasolka.Ataktylkooblizałam
sięwmyślach.Zrobięsobiesłodkąmiksturę.Imbir
zmiodemicytryną.Możenawetdodamsokmalinowy,
któryniedawnoprzyniosłaMartaJóźwiak.Muszęjakoś
przetrwaćtenporanekpodobstrzałemspojrzeńAgi.
Nadpalonyliść?Wywiało?IdlaczegoEmilawysyczała
towszystkoAdze?
—Powiedziałaśjej,żejesteśmojąprzyjaciółką?
—Owszem.Aleniemówiłamjej,żejestemtwoją
trąbkądoucha.Takwłaśniemniepotraktowała.Zatrąbiła
ibachnęłasłuchawką.Bezpożegnania,jaktożmije
prowincjonalneimiastowemająwzwyczaju.Ażsię
musiałamnapićprzeztesyki.Jeszczezapaleniaucha
dostanę.
—Możeszsięnachwilęzamknąć?
—Mogę.Pewnie.Zniosłamtamto,zniosęito.Tylkonie
miejpotempretensji,żezapomnę,comijeszcze
tazygzakowatanagadała.
Opadłamnakrzesło.
—Dobra,mów.
—Ponoćznadpalonymiliśćmitakjużjest,żewiatr
przeganiajezkątawkąt.Alboniesiedaleko.
—Marnemetafory.
—Teżtakpomyślałam.A!Byłocośjeszczeopalcach.