Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Prolog
Tegodnia,idącpodziecidoprzedszkola,miałamtylko
kupićmleko.Aprzedtemjeszczedwaznaczki.
Byłrok1997,kilkalatprzedtymjakurzędypocztowe
przemianowanona„szwedzkąobsługękasową”,zanim
jewogólezlikwidowano.Alewtedypocztatobyła
poczta.Siedziałytammarniewynagradzanekobiety,
sprzedająckoperty,wypłacającemerytury,przyjmując
iwydającpaczki.MójmałyurządwSvedmyrze[1]miał
tegodnianiewieluklientów,zegarściennywskazywał
wczesnąpopołudniowągodzinę,niebyłokolejki.
Spokój,jaktonapoczcienaprzedmieściach.Naplacu
przedbudynkiemtopniejącyśniegzamieniałsię
wbreję.
Stałamprzyotwartymokienku,oddzielonaodkasjerki
szybą.Nablaciedwiekoperty,wrękuportfel.Kasjerka
przerzucałablankiety.
Patrzyłam,jakopuszczawzroknapapieryiarkusze
znaczków,niemyślałamoniczymszczególnym,
czekałam,żebyzapłacić.Wizytanapoczciemiała
trwaćkilkaminut,jednąchwilkęzżycia,októrej
zamierzałamzapomnieć,gdytylkominie.
Naglekasjerkaporuszyłagłową,podniosłaoczy
iutkwiławczymśwzrok.Miałarozszerzoneźrenice.
Iwtedyusłyszałamwrzask.Wypełniłcałe
pomieszczenie,wdarłsiędomojejgłowy.Czasprzestał
płynąć,byłatylkoteraźniejszość.
Spojrzałamwstronędrzwi:wylotlufy.Niebroń,
asamwylotlufy.Dwajmężczyźni,ichciaławypierały
powietrze.Ciemnamateria,ciała,corazbliżej.Czy
oddycham?Naciągniętenagłowykominiarki
zwyciętymiotworaminaoczy,postrzępione,nierówne
brzegiwłóczki,widaćskórę,białkawytrzeszczonych