Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
NiemieccyżołnierzeprzedwejściemnaDworzec
WarszawaGłówna,widokodAl.Jerozolimskich
(zkolekcjiRobertaMarcinkowskiego)
Nadrugidzieńprzychodzimójbratimówi,
żemaświniakadosprzedania.Bioręswojegoszwagra
jakoznawcęizawspólnika.Przyszedłemznim
namiejsce,targwtargikupiłemświniaka,szwagier
zapłacił.Szczęśliwieprzywieźliśmydodomu
isprzedaliśmyhurtoworzeźnikowizarobiliśmypoładne
paręzłotych.Nawetkażdyznaszostawiłtrochęmięsa
itłuszczu,byłobardzoświetnie,trafiłomisięjakślepej
kurzeziarno.
Aleprzecieżtenzarobekniebyłwieczny,jakiczassię
kołatałczłowiek,męczyłsięzeswojąJulciąiHanusią.Gdy
zobaczyłem,żeżadnychzyskówniemam,żalmisię
rozstaćzJulcią,alemuszę,dlaczego?Bopoprostunie
macojeść,aniktnamnieda.Więcpostanowiłemiść
zpowrotemdogetta.OdzywamsiędoJulci:„chodź
zemną,będzieraźniejiodprowadziszmniepodsame
druty”.Poszłazemną.Gdyprzyszedłemnamiejsce,
podeszłaJulciadonaszegopolicjanta,dałamuwłapę