Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nazawszejużbędęmusiałapozostaćwogrodzie?
Staruszkaodpowiadaławtedyniezmiennie,żeludzie
zamurem,wwioscenadrzeką,sąbiedniiciężkopracują
iżemądryiczcigodnyShiTang,chcącustrzecswoją
jedynaczkęodzetknięciasięzbiedotą,odsmutku
icierpienia–niepozwalajejopuszczaćogrodu.
–Aleprzyjdzieczas,kiedywyjdzieszzatemury
–dodawałazawszestaruszka.
–Alekiedy?Powiedzkiedy?–dopytywałasię
niecierpliwieNghiCho.
–Wtedygdyprzyjdziepociebiejakiśwspaniałyrycerz,
albomożenawetiksiążę,izabierzecięstądjakoswoją
żonę.
NghiChosłuchałatego,kiwającpoważniegłówką,
ipowracaładoswychkwiatówirybek,adnipłynęłydalej,
podobnedosiebiejakperływnaszyjniku.
Alekiedyś,wieczorem,gdynaziemięzacząłspływać
mrok,przedktórymuciekaświatłodzienne,wtakiej
właśnieporzezdaleka,znadrzeki,dobiegłdoogrodu
cichyśpiew.Niemożnabyłorozróżnićsłówpiosenki,ale
głos,któryjąnucił,byłpięknyipełenniewypowiedzianej
słodyczy.
Niebyłatodługapiosenka.Przebrzmiałaszybkoitylko
echoniosłojąjeszczeprzezchwilęwusłanejmgłądolinie.
NghiChosiedziałanaswejławeczcepoddrzewkiem
migdałowym,zasłuchana.
Nazajutrziwdninastępnebłądziławieczorem
poogrodzie,daremnienasłuchującniezapomnianego
głosuśpiewaka.Wreszciekiedyś,wpewnesłoneczne
popołudnie,doogroduznówzabłądziłaznanajużmelodia.
Tymrazemmożnabyłorozróżnićsłowa:
...dnitakprzekwitnąjakkwiaty,
ajaczekamnaciebiebezkońca...
OdtądprawiecodzienniedobiegałdoogroduShiTanga
głosnieznanegośpiewaka.NghiChotakbardzoprzywykła
dopełnejsmutkuisłodyczypiosenki,żejeśliktóregoś
dnianieusłyszałajej,byłasmutnainiespokojna.
Takminęłosłonecznelatoiprzyszłaporadeszczowa.