Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dotknąwszysięzwłokświętego.
Gdytakitumultizamieszaniepanowały,przybylidoTrevisotrzej
nasirodacy.JedenznichnazywałsięStecchi,drugiMartellino,
atrzeciMarchese.Bylitofranciwędrującypowielkopańskich
dworach,gdziezabawialiwidzówprzedrzeźnianiemnajrozmaitszych
ludzi.
NigdydotychczasniebyliwTreviso;zdziwilisięprzeto,ujrzawszy
takiezbiegowisko.Gdysiędowiedzielioprzyczynie,zapragnęliswoją
ciekawośćzaspokoić.Zostawiliswojetobołypodróżnewgospodzie.
Marcheserzekłdotowarzyszy:
–Pójdziemyzobaczyćtegoświętego,tylko,dalibóg,niewiem,jak
siędoniegodostaniemy,gdyżsłyszałem,żeplacprzedkościołemjest
pełenNiemcówibandzbrojnych,którepantejziemizawsze
wgotowościtrzyma,abynieporządkomzapobiegały.Zresztą,jak
powiadają,kościółjesttakzatłoczony,żeanijednaosobawięcejjuż
siętamniepomieści.
JednakMartellino,którygwałtempragnąłujrzećświęteszczątki,
rzekł:
–Jużjaznajdęsposób,abysięprzezciżbęprzedostać.
–Jakiżtosposób?–zapytałMarchese.
–Udamkalekę,tyzaśzjednejstrony,aStecchizdrugiejbędziecie
mniepodtrzymywalitak,jakbymiśćniemógłijakbyściemniewiedli
doszczątkówświętegopoto,abymzdrowieodzyskał.Wówczas