Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Nobazie,takiegałązki,zktórychwyrastajążółtekwiatki.
Widzącjegogłupkowatąminę,Jaskólskapokręciłagłową.
Nieważne.Miłegodnia!
Wzajemniemruknął,nieodrywającwzrokuodjejtyłka.
Niegapmisięnadupę,Atos!krzyknęłaprzezramię.
Odpowiedziałjejtylkodźwięcznyśmiech.
***
Damianziewnąłprzymaszynie.
RęceciupierdoliprzysamejdupieskarciłgoTolek.Cojest
tegowarte?
Magdaodparłniemrawo,próbującskupićsięnaprzecinanym
kawałkudrewna.
Magda?Jaskółka?
Tak.Pokiwałgłową.Biegamyrazemprzedpracą.
Biegacie?powtórzyłstaruchjakecho.Apoco?Niedośćsię
namęczysztutaj?
Todlaniej.
Aleśtydzisiajrozmowny.Tolekprzewróciłoczami.Mógłbyś
jaśniej?Widzę,żeznikaszoświcie,alemyślałem,żeznówkogoś
tropisz.Mrugnąłporozumiewawczo.
Damianzerknąłnaniegoprzelotnie.
Spokój,cisza.Facetpobiłżonę,gówniarzuciekłzdomu
ischowałsięwwiosceobok,innymałolathandlowałdopalaczami,
żadnychafer,żadnychzabójstw.Jednymsłowem:nuda.Damian
wzruszyłramionami.Odzimyżyliwmarazmie.Cisnanacodzieńbyła
spokojnymturystycznymmiasteczkiem;natchnionawiosną
przyciągnęłaspragnionychnaturywarszawskichturystów.
Toakuratcieszy.Taktuzawszebyło.Czasaminiedźwiedźkogoś
przestraszyłalborękękomuśujebałowtartaku,takietumamyżycie,