Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Nobazie,takiegałązki,zktórychwyrastajążółtekwiatki.
–Widzącjegogłupkowatąminę,Jaskólskapokręciłagłową.
–Nieważne.Miłegodnia!
–Wzajemnie–mruknął,nieodrywającwzrokuodjejtyłka.
–Niegapmisięnadupę,Atos!–krzyknęłaprzezramię.
Odpowiedziałjejtylkodźwięcznyśmiech.
***
Damianziewnąłprzymaszynie.
–Ręceciupierdoliprzysamejdupie–skarciłgoTolek.–Cojest
tegowarte?
–Magda–odparłniemrawo,próbującskupićsięnaprzecinanym
kawałkudrewna.
–Magda?Jaskółka?
–Tak.–Pokiwałgłową.–Biegamyrazemprzedpracą.
–Biegacie?–powtórzyłstaruchjakecho.–Apoco?Niedośćsię
namęczysztutaj?
–Todlaniej.
–Aleśtydzisiajrozmowny.–Tolekprzewróciłoczami.–Mógłbyś
jaśniej?Widzę,żeznikaszoświcie,alemyślałem,żeznówkogoś
tropisz.–Mrugnąłporozumiewawczo.
Damianzerknąłnaniegoprzelotnie.
–Spokój,cisza.Facetpobiłżonę,gówniarzuciekłzdomu
ischowałsięwwiosceobok,innymałolathandlowałdopalaczami,
żadnychafer,żadnychzabójstw.Jednymsłowem:nuda.–Damian
wzruszyłramionami.Odzimyżyliwmarazmie.Cisnanacodzieńbyła
spokojnymturystycznymmiasteczkiem;natchnionawiosną
przyciągnęłaspragnionychnaturywarszawskichturystów.
–Toakuratcieszy.Taktuzawszebyło.Czasaminiedźwiedźkogoś
przestraszyłalborękękomuśujebałowtartaku,takietumamyżycie,