Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
solidnąrobotę,uczącmatposługiwanias
nowoczesnątechnologią.Dziwnymtrafemjednak,
wewszystkichtychsześćdziesięciuośmiumailachpani
Ja​dwi​gaaku​ratoorze​chyijabł​kanieza​py​ta​ła.
A!Zapomniałabym.Pacjentkaklepiesięotwar
dłoniąwczoło.Bojapoleciłampaniąkuzynowi.
Przyjdzietudopani.Totakidalszykuzynodstrony
matki.Tylkomamamojanierozmawiazjegomatką
odkilkulat,bo…azresztąnieważne.Aleonjest
straszniegrubyijakwpadłamnaulicyostatnionajego
żonę,totaksięzga​da​ły​śmy…
Ajaksięna​zy​watenpan?Niktdomnieniedzwo​nił.
Atak,noniedzwonił.Bomysiętakzgadałyśmy
zjegożoną,żeskorojakończętuzpaniąkołowpół
dodru​giej,toonprzyj​dzieza​razpomnie.
Patrzęnaniąoniemiała.Towspaniale,szkodatylko,
żeniktnieuwzględ​niłmniewtymca​łymzga​dy​wa​niu.
PaniJadwigo,jestempanibardzowdzięczna,
żemniepanipoleciłaodzyskujęgłosale
naprzyszłośćproszęotelefon,boprzecieżmogłam
miećinnespo​tka​nie…
Amapani?PaniJeżykjestautentycznie
zdzi​wio​na.
Nodziśaku​ratnie,ale…
Notocałeszczę​ście.Jalecę.Dozo​ba​cze​nia!
Zamknąwszydrzwi,opieramsięonieplecami
iprzymykamoczy.Toprawda,żeniemamżadnego
spotkania,ponieważcholernykalendarzświeci
pustkami.Aleoczternastej,nieświadomaswoich
zobowiązań,umówiłamsięnalunchzMateuszem.Jego
bankjestniedalekomojegogabinetuiuzgodniliśmy,
żeprzynajmniejdwarazywtygodniudziemyjadać
wspólnie.Teraztrzebatobędzieprzełożyć.Trudno,nie
maconarzekać.Każdynowypacjentjestnawagę
zło​ta.
WłaśnieskończyłampisaćkrótkiegoSMS-a