Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Nietutejszyraczej?
–Tak,mamsamochód,aleproszęmiwierzyć,głowa
mipękairówniemocnojakpanipotrzebujępozbyćsię
tegobólu.
–Nieobchodzimnieto.–Westchnęła,maszerując
wstronękasy.Mimowolnieobejrzałemsięzanią.
Szczupłedługienogimatkanaturasprytnienasadziła
nawypukłąpupęwkształciejabłuszka.Łaskawadlaniej
była–wyrysowałakusicielkę.Poszedłemzanią,wsumie
niewiempoco.Przecieżzkobietąsięniewygra.Jak
sobiecośpostanowi,zawszetozdobędzie.Wiemtonie
oddziś.Jednakpodążałemwjejstronęrównymkrokiem,
jakbymniemógłsięzniąrozstaćijakbycośnakazywało
miwgłowie:„Idźzanią!”.
–Poiletenlek?–zapytałaekspedientkę.
–Ten,pan...On...–Dziewczynazzalady,dukając
wpopłochu,broniłamojegoApapuniczymlwica.
–Spokojnie,jazapłacęijakośsięzpaniądogadamy,
prawda?–Spojrzałemwteoczywkolorzebutelkowej
zieleni,corazmocniejniązafascynowany.
–Dziękuję–burknęłapodnosem,porywającmójlek.
Pospieszyładowyjścia.Wybiegłemzaniąjakjakiś
wariatizatarasowałemwyjście.Automatycznedrzwi
stacjiszalałyjakogłupiałe–cochwilęnaprzemian
otwierałysięizamykały.Wkońcuustąpiłemjej
ipostanowiłemiśćzanią,zostawiającnastacji
zaparkowanysamochód.Uszliśmytakkilkadziesiąt
metrów,poczymwkońcuodwróciłasiędomnie
iwycisnęłazblistrajednąpigułkę.
–Trzymaj,głupiowyszło.Jednątabletkęmogęcidać.
–Podałamilekiodgazowanącolę,którąwyjęła
ztorebki.