Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
panswojąmetodępostępowaniawstosunkudomniewwypadku,
gdybymzostałapańskążoną.
—Jakto...wwypadku?–wykrztusiłitakzbladł,żeuznała
zastosownezłagodzićsytuację.
—Gdyzostanępańskążoną.
Gwałtowniechwyciłjązaręce.
—PannoNiro,Niro,błagampanią,niechżepanimatrochędla
mnielitości,odrobinę...serca...Paninawetniemożesobiewyobrazić,
jakpaniąkocham...jak...
Wargimudrżały,głoswibrował.Pokrywałpocałunkamijejdłonie,
tuliłjedoust,dooczu,doczoła.
—O,przepraszam–rozległsięoddrzwigłospanaHorzeńskiego.
–Niro,daruj,alepanFranciszekpożądanyjestprzystoliku.
—Ależ,proszębardzo–odpowiedziałachłodno.
Idącdohallu,Murekstwierdził,żeczoło,dłonieitwarz
mawilgotnąodpotu.Jeżelionatospostrzegła,mogłaodczuć
obrzydzenie.Niechdiabliporwątekarty!
Akartaszłamutegowieczorajaknigdy.Jużwpierwszymrobrze
zniejakim,anawetzdużymryzykiemzalicytowałszlemawkaro
izrobiłgozkontrą.Nieuważał,leczszczęściemudopisywało.
Podrugiej,wstającodstolika,byłwygranyprzeszłostozłotych.
NajwięcejprzegrałmecenasBoczarskiitonajbardziejcieszyłoMurka.
Paniejużspały,opróczbabci,którawytrwalekibicowałasynowi.
MurekwyszedłrazemzBoczarskim,ażemieszkaliprzyjednej
ulicy,musielinadalznosićswojetowarzystwo,chociażobajniebyli
tymzachwyceni.Deszczustał,nieboiskrzyłosięgwiazdami,odrzeki
ciągnąłostry,mroźnywiatr.Szliwmilczeniu.Gdyprzykościele
skręcaliwBrzeską,mecenaszapytał:
—OddawnaznapanradcęGąsowskiego?
—Ja?...Dlaczegomecenaspyta?...Wcalegonieznałem.
—Hm...Szkoda,żedoktorniebyłnapożegnalnymśniadaniu
wklubie.Dalidobrekaczki.Wcalenienajgorszyburgund.
—Mecenasbył?–zdziwiłsięMurek.
—Ach,kogotamniebyło!Chybazetrzydzieściosób.Ajednak...
pańskanieobecnośćzwróciłaogólnąuwagę,doktorze.