Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Niebraliśmypoduwagędomu–zauważam.
–Notak,alecotozaróżnica?Zatrudnimygosposię
iogrodnika.Niebędzieszmusiałanicrobić.
–Przecieżnieotochodzi!–podnoszęlekkogłos.
–Mówiłamci,żeniepotrzebujęwielkichprzestrzeni.Może
gdybymmiałagromadkędzieci,alewobecnejsytuacji
zadowolęsiętrzemapokojamiiłazienkązjacuzzi.Poza
tymniestaćmnie,bydorzucićsiędotakiejwypasionej
willi.–Cofamsięwgaleriidopierwszejfotografii,
naktórejwidniejedomwcałejokazałości.–Matko…
–Niechcęodciebieanigrosza,Mandy–zapewniamnie
mójchłopak.–Aterazjedz,bopolędwicaciwystygnie.
Wsumietoniepotrzebniepokazałemcitezdjęcia.
Mogłemztymzaczekaćdokońcakolacjilubpowrotu
dodomu.
Chwytamwmilczeniusztućceipochwiliwkładam
doustkawałekmięsa.Smakujewybornie,aleprzez
Vincentaniemogęsięnimdelektować.
–Chceszpowiedzieć,żeodpoczątkuplanowałeśmnie
sponsorować?–pytamzwyrzutem.
Odpowiadadopieropoprzełknięciumięsa:
–Odrazusponsorować…Chciałemtylko,byśmiała
zemnądobrze.
–Mamztobądobrze–mówięstanowczo.–Wystarczy,
żeprzymniebędziesz.Potrzebujępartnera,anie
opiekuna.
–Będętwoimpartnerem,aleskoromamyróżną
sytuacjęfinansową,todlaczegoniemiałbymcię
odciążyć?
–Niezgadzamsięnato,Vincent.
–Mandy…
–Nieijuż.–Zaskoczyłamniejegodeklaracja.Nietego
sięspodziewałampotakwymagającymfacecie,który
cenisamodzielnośćukobiet.Ajeślibłędniegooceniłam?
Vincentprycha,kręcącprzytymgłową.Następnie