Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział1
Lepiejuważaj.Anuszkajużrozlałaolej.
Warszawa,PragaPółnoc.Napisnabarierceprzystanku
tramwajowegonaroguul.Inżynierskieji11Listopada.
1.
Toniebyłidealnydzieńnarozpoczęcienowegożycia.Cośbyłonie
tak.Napoczątkumyślał,żetoprzezdrogę.Pięknaprzedpołudniem
pogodaterazzrobiłasiępaskudnaitypowopaździernikowa,ruchbył
większyniżzwykle.Żałował,żezdecydowaliorozpoczęciu
przeprowadzkiwpiątek.Gdybyzrobiliwszystkowsobotęiniedzielę,
byłobyznaczniełatwiej.Przedewszystkimniemusiałbywalczyć
ztiraminamokrejdrodze.Szlagbytotrafił.
Amożechodziłoocoświęcejniżjazdęwzłychwarunkach?
ZaPułtuskiem,kiedymijałtablicę„Warszawa59”,poczuł,jakcoś
ugniatamuklatkępiersiową.Przezmomentniemógłzłapaćoddechu
iomałoniewpadłwpanikę.Uspokoiłsię,wciągającpowietrze
zcichymświstem.Cojestgrane,powtarzałwmyślach,cojestgrane?
Pewniepoprostujestemzmęczony.Jaktosiębędziepowtarzać,będę
musiałiśćdolekarza.Cozapech,opuszczamkoszmarnyrodzinny
dom,jadęzukochanąkobietądonowegomieszkania,zaczynamnowe
wspaniależycieiniemogęzaczerpnąćoddechu.Cośchyba
rzeczywiściejestnietak.
Halo,halo!ZiemiawzywaRoberta!Bzzz,bzzzz,słyszycienas?
Co?Przepraszam,zamyśliłemsię,mówiłaścoś?
Agnieszkabyłazatowesołajakdzieckonaszkolnejwycieczce.
Ręcezałożyłazagłowę,ściskającnimikróciutkikońskiogon,stopy
oparłaoprzedniąszybęstarejmazdy,którąpieszczotliwiezwali
„mazdolotem”.Wcześniejwłożyładomagnetofonuulubionąskładankę
radosnychkawałkówzlatosiemdziesiątychiterazkiwaładużymi
palcamiunógwrytmIwillsurvive.Wyglądałabardzo,bardzosexy.
Robertpoczułprzyjemnemrowieniewdolebrzucha.