Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Papugiteżnie!Rozmawialiśmyotymmilionrazy.Niebędziemy
trzymaćżadnegosraluchanadwudziestumetrachkwadratowych
naósmympiętrze.
–Przecieżtyleosóbtakrobi,proszę,chociażmalutkiegojamniczka
–jęknęła.–Umniewdomubyłotylezwierząt,niewyobrażamsobie
życiabeznich.
–Uciebiewdomubyłprawiehektarogroduimożnatambyło
otworzyćmałezoozdelfinarium.Tutajbędziemymieszkali
wbetonowejklitce.Niepowinnosiętrzymaćżywychstworzeń
wtakichmiejscach.
–Tyleosóbtrzyma…–spojrzałananiegojak…piesłaszącysię
dopana.
–Nowłaśnie,zamierzamzdobywaćichadresyipisaćdonosy
doTowarzystwaOpiekinadZwierzętami.Kupiłemjużspecjalny
zeszyt.Idziemy?Prawiesiódma.
Ajeślisiódma,toczasnapracęfizyczną.Ciężarówkazich
dobytkiem,zresztąnadwyrazskromnym,miałaprzyjechaćjutrorano,
aledrobniejszerzeczy,takiejakksiążki,płyty,trochębibelotówijego
rzeczydomalowania,firmaprzeprowadzkowazobowiązałasię
dostarczyćdzisiaj.
Czulsięterazlepiej,znacznielepiej,możenawetbyłszczęśliwy.
Wychodząc,objąłAgnieszkęipocałowałjąwucho,odrazuprzylgnęła
doniegoizamruczałazzadowolenia.Oddomudzieliłich
kilkuminutowymarszdomazdyipięćsetmetrówjazdyautem.
Zaczynalinoweżycie.
4.
KiedyRobertzAgnieszkąlawirowalimiędzysamochodami
namokrymparkingu,zapomniawszyjużoswoimwyścigu
zciężarówkami-mordercami,osiemnastoletniKamilŹródlaniec
siedziałztrójkąprzyjaciółwpokiereszowanymlanosieswojegoojca.
Palił,obserwował,jakkroplewodytworząnaprzedniejszybiemałe
strumyczki,izastanawiałsię,comupowie(ojcu,nielanosowi).
Siedziałtakjużtrzeciągodzinę,myśląccałyczasotymsamym,
icorazwyraźniejzdawałsobiesprawę,żeżadenbłyskotliwypomysł
nieuratujejegolekkomyślnejdupy.Wkońcubędziemusiałuruchomić
silnik,opuścićzacisznąkryjówkęwpodwórkuprzyNamysłowskiej,
pojechaćnaBródno,postawićsamochódnaparkingu,wrócić