Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałII
RozmowaDonKichotazSanchoPansą.
Ciężkopoturbowanyprzezhajdukówmniszych,podniósłsię
Sanchozziemiiprzyglądałpilniewalcepana,gorącedoBoga
zasyłającmodłyozwycięstwodlaniego,żebysamnatymzyskaćmógł
zarządwyspyjakiej,jaktouroczyściemiałsobieprzyobiecane.
Widzącwięcbójskończony,aDonKichotazabierającegosięsiąść
nakonia,pobiegłmuprzytrzymaćstrzemienia;inimtenwsiąśćzdążył,
padłprzednimnakolana,acałującrękę,takprzemówił:
—Najwielmożniejszypanieiwładcomój!oddajcieżmiwzarząd
wyspę,którąwtymstrasznymbojuwygraliście,bożebytambyłanie
wiemjakwielka,czuję,żerządzićniąbędętakdoskonale,jakktobądź
naświecie.
NatomuDonKichotodpowiedział:
—MiłybratkuSancho,bredziszsamniewieszco,wtakich
awanturachwyspysięniewygrywają,tosąprostebójki,dorywcze
nadrodzespotkania,zktórychguzanałbieikawałoderwanegoucha
wzyskuwynieśćmożna.Alebądźtylkocierpliwy,przyjdąinne
przygody,któremidadząsposobnośćdotrzymaćciobietnicyidać
cijeszczecowięcejniżwyspę.
Sanchoniewiedziałjużjakdziękować,ucałowawszyrękęikraj
zbroiDonKichota,podsadziłgonakonia,samwsiadłnaosła
ipojechałzapanem,który,niepożegnawszysięnawetzdamami,
kłusempobiegłkupobliskiemulasowi.Sanchozdążałzanim,cotylko
osiołmógłwyskoczyć,aleRosynantpędziłtaktęgimcwałem,
żezostawszykawałwtyle,niemiałjużinnegosposobu,jakkrzyczeć
napana,abysięzatrzymał.DonKichotosadziłrumakaiczekał,
ażmarudergiermekdobiegłdoniego.
—Zdajemisię,wielmożnypanie—rzekłprzybiegłszy
—żenieźlebyłoby,gdybyśmysięschronilidojakiegokościoła,
botychbiednychludziwtakokropnymtamzostawiłeśstanie,
żegdybyśw.Hermandadadowiedziałasięotejsprawce,tobynas
pewnocapnęli.Ajakbynasrazwpakowalidociupy,towidziBóg,
dużobywodyupłynęło,nimbynasstamtądwypuścili.