Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałIV
Opowiadaniepasterza.
Kiedytaksiębawią,przybywaznówchłopak,którychodził
pożywnośćdomiasta,iprzybywszy,zarazpyta:
—Wieciebracia,cosięstało?
—Askądżemamywiedzieć—odpowiektóryś.
—Anopatrzajcież,moimili,totenChryzostomtakidobry,taki
poczciwypasturek,umarłdziśrano,jakpowiadają,zmiłościdotej
opętanejMarceli,córkiWilhelmabogacza,cotosięwłóczypopolach
jakpasterkaubrany.
—ZmiłościdoMarceli?—rzeczejedenzpasterzy—drwisz
sobie,czyodrogępytasz?
—Atakjesttaknieinaczej—odpowiedziałchłopak
—acodziwniejszato,żeChryzostomkazałsiępochowaćwśródpola,
jakpoganinjaki,tampodskałą,gdziebijeźródło,botam,jaksam
mówił,pierwszyrazjąujrzał.Poleciłnadtoprzyśmierciwieleinnych
rzeczy,jeszczedziwniejszych,aleichniewykonają,boorganista
powiada,żestraszniepogańskieizłyprzykładbydały,aleAmbroży,
kolegaiprzyjacielnieboszczyka,cototakżepopasterskusięnosi,
chcekoniecznie,żebywykonano,coChryzostompolecił.Caławieś
oniczyminnymniegadaizdajesię,żeAmbrożyrazemzinnymi
pasterzami,przyjaciółmizmarłego,postawiąnaswoimipochowają
gojutrozwielkąceremoniąwmiejscużądanym.Będzietośliczne
widowisko,muszęijatampójść.
—Wszyscypójdziemy—zawołalipasterze—ilosemciągnąć
będziemy,ktoprzykozachzostanie.
—Maszsłuszność,Piotrze—odezwałsięktóryś—trzebatam
pójść,alelosemniemacociągnąć,jazawaswszystkichzostanę.Nie
sądźcie,żebymsiętymchciałwamprzysłużyć,alboniemiał
ciekawości—nie,tylko,żechodzićniemogę,bomitencierń,
comiwczorajwlazłwnogę,okrutniedolega.
—Dlanastozawszetwojałaska—odrzekłPiotr—iBógzapłać
zanią,dopókisaminiepotrafimy.
Słysząctęrozmowę,DonKichotprosiłPiotra,żeby