Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zacisnąłszczękę,przeczesałpalcamiwłosy,wsunął
nanosokulary,alenicnieodpowiedział.Uznałam
tozazgodę.Zdjęłamjedynyocalałybutibosoprzeszłam
nadrugąstronęulicy.Autatrąbiłynapotęgę,awtorebce
jużczwartyrazwibrowałtelefon.
Módlsię,żebytobyłonaszepierwszeiostatnie
spotkanie,suko!krzyknąłzamną.
Zignorowałamgo.Podeszłamdowysokiego,ubranego
naczarnonastolatkazkomórkąwręce,próbując
jednocześniewygrzebaćztorebkinotesicośdopisania.
Niechciałamwręczaćmuwizytówki.Wolałampozostać
anonimowa.
Możeszprzesłaćmikopię?zwróciłamsiędoniego,
zapisującszminkąnakartcenumer.
Chłopakpokiwałtwierdzącogłową,gdyodbierałode
mnieświstek.Zamiastpodziękowaniaposłałam
muuśmiechipospiesznieodeszłam.
Spacerprzezmiastozająłmimniejczasuniżostatnia
prosta.Niczresztądziwnego.Mieszkałamwjednym
znajpopularniejszychmiejscKrakowa:przyGrodzkiej,tuż
obokRynkuGłównego.Tuzawszebyłotłoczno.Tym
bardziejżeczerwcowapogodasprzyjałazwiedzaniu.Ulica
zmieniłasięwięcwpotokturystówiabyprzejśćcałąjej
długość,trzebabyłouzbroićsięwcierpliwość.
Naszczęścienigdymijejniebrakowało.Pozatym
lubiłamwtapiaćsięwtłum.Niespieszyćsię.
Wychwytywaćfragmentyrozw.Zachwytównad
miastem.Słuchaćśmiechów,kroków,stukotukopyt
iterkotudorożek.Muzykamiastamnieodprężała.Dziś
jednakpierwszyrazjejnieusłyszałam.Ludzienamój