Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
tymcośniezrozumiale,dławiącsięwłasnymoddechem.
Noprzecieżmówię,żetoszmelc.Przynajmniej
zmienisznacośeleganckiego.Nevenprzewrócił
oczami.
Sądzącpostanie,dojakiegodoprowadziłeśswojego
gościa,niemaszpojęciaoelegancji.Iniejakupię,tylko
tymiodkupisz.
Chwilaciszy.Durzyńskiznówsięzapowietrzył.Wtedy
domoichuszudobiegłmiarowyodgłoskapania.
Schyliłemsięizajrzałempodmebel.Drewnianapodłoga
tonęławczerwieni.Wchłaniałakrew,jakbychciałaznów
staćsiędrzewem.
Nie.Zaparkietniezapłacę.Nevenpotrząsnął
głową.Kupięcidywan.Czerwony.Bolubięcię
odwiedzać.
Czerwonyniepasujedowystrojumruknąłem
naodczepne.
Toczarny.Będziepasowałdotwojejpogodyducha.
Spojrzałnamnieprowokacyjnie.
Grubasznówzacząłujadać.Schowałemtwarz
wdłoniach.
Wiesz,comibędziepasowało?Gdyprzestaniesz
traktowaćmójgabinetjakrzeźniępowiedziałem,
opadającnafotel.
Dziśniemiałemtegowplanach.Uśmiechnąłsię
krzywo.
A,notakzacząłemdrwiącymtonem.Dziśmiałeś
wplanachpodpisaniekontraktu.Umknąłcitylkojeden
drobiazg.Jakotwójprawnik,wspólnikibrat,powinienem