Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wjakiśstannagranicysnuihalucynacji.Było
mipotworniezimno,aciałobolałojakobitekijami.
Kolejneatakikaszlucojakiśczaswyrywałymnieztej
dziwnejmaligny.Całydzieńzlewałmisięwjedensenny
koszmar.JużwczorajnapisałamdoPauliny,żeczujęsię
zbytźle,żebypracować.Przyjęłatozezrozumieniem.
Jedynyplannadzisiaj:przeżyć.
Złapałamsięnatym,żeczekamnaSylwestra.Zawsze
gdyjestemchora,mampotrzebęposkarżeniasiękomuś.
Robimisięlepiej,kiedytrochępomarudzę.Najczęściej
mamawysłuchujemoichlamentów,ajakwpadam
doniejdodomu,tojeszczemnietrochęrozpieszcza.Tym
razemniechciałamdoniejdzwonić,żebysięnie
wystraszyła.Niemogłamiwżadensposóbpomóc,
awiedziałam,żesiębardzozmartwimojąchorobą.Anka
miałamniepewniedosyć.ZostałSylwester,którychcąc
niechcącmusiałmniewysłuchać,botakibyłjego
obowiązekzawodowy,więczczystymsumieniem
mogłammukasłaćdosłuchawki.Dzisiajzjawiłsię
wcześniej,chociażzauważyłamtodopierowtedy,gdyjuż
poszedł,boczasmipłynąłjakimiśdziwnymimeandrami.
Sylwesterzadzwoniłiwyrwałmniezkolejnejdrzemki.
Powiedział,żestoipodmoimidrzwiami.Chciałamzerwać
sięnatychmiast,żebypopatrzećnaniegochociażprzez
wizjerwdrzwiach,alegdytylkogwałtowniesię
poruszyłam,dopadłmniekolejnyatakkaszlu.Sylwester
przetrzymałtowwersjistereo,przezdrzwiisłuchawkę
telefonu.Gdysięuspokoiłam,zawołałmniepoimieniu
izastukał.Powolipodpełzłamdodrzwi.Zapukałam
zdrugiejstronynaznak,żeżyję.Niezdobyłamsięnato,
żebystanąćprzywizjerze,zabardzobałamsiękolejnego
ataku.
Majumówiłspokojnieijakośtakpewnieczymoże
panioddychać?
Takwyszeptałam,bogardłomiałamciągle