Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Tędyniktniebiegłprzedsiebie.Możezadaleko
odmiastabyliśmy?
Wszystkosięuspokoiło?
NibytakNadiawestchnęła.Alejaciąglesiębałam.
Wiesz,żeniemogłamzasnąćwswoimłóżku?Mogłam
spaćtylkowpiwnicy.Ojciecniepozwalałmi,alewciągu
dniachowałamsiętamiodsypiałamcałenoce.Dotej
porynielubięsamaspać…
Mówiłaśmuotym?
Tak,aleniechciałsłuchać!powiedziałazżalem.
Dlaniegotobyłyfanaberie.Ajaciąglesiębałam.Tobie
pierwszemutomówię.Ciąglesięboję,gdyjestem
tusama.Tenstrachmnieparaliżujeizabijapokawałku.
Chcęodtegouciec.Wolałabymnieczućnic…
Przestałamówić.Benonpoczuł,jakzjejtwarzyspływają
łzy.
Dobrze,żejesteśzemnąterazpowiedziała,gdy
wycierałjejpoliczki.Cośwtobiejesttakiego...Nie
wiemco,aleczuję,żemogęcizaufać.Niepamiętam,
kiedypłakałamostatnio,aprzytobietotakiełatwe…
Pocałowałwmokrypoliczek.Słono-gorzkismaknie
byłprzyjemny,alezrobiłtojeszczeraz.Zobaczył,jakjej
kolorylękurozpraszająsię.Odwzajemniłasięidotknęła
wargamijegoust.Pochwilizłączylisięwnamiętnym
pocałunku.Wmilczeniuobdarzalisięnawzajem
pieszczotami.
Kochalisięznowu,lecztymrazemBenonwidział,żecoś
sięzmieniło.Nadiabyłaspokojniejsza,ajejciałoniebyło
taknapiętejakpoprzednio.Benonczuł,żetymrazem
połączylisięinaczej.Byłaznim,aletymrazemnie
zawłaszczałajegoobecności.Niepróbowałajuż
kontrolowaćkażdegomomentu.Jejkolorybyłyinne.
MieszałysięswobodniezbarwamiBenonaiskutkowały
nowymiodcieniami.
Kiedyskończyli,leżelioboksiebiewmilczeniuitrzymali
sięzaręce.Oddychalispokojnie.Benonpatrzył,jakNadia
zapadawsen.Jejkoloryblakłyiprzybierałysennąformę.
Kiedyusnęła,obróciłsięnaplecyiwpatrywałwciemny
sufit.Obserwował,jakjegobarwyrozpływająsięiblakną.