Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdziałpierwszy
WybrałamstrefęciszywpociąguAmtraka,żebyłatwiejzdusićwsobie
chęćpłaczu,krzyku,skomleniazwyczerpanialubwyciazestrachu
przedobcymiludźmiwokółmnie.
Toniesamowite,jakłatwoprzyszłomisięprzyzwyczaić
dosiedzeniawdomu.Terazpodróżwdośćwyludnionympociągujest
dlamnieskomplikowanaiwyczerpująca,niemaljakporuszaniesię
poobcymkraju.Virgomiauczynasiedzeniuobok,więcotwieram
suwaktransportera,żebypodrapaćzauchem.Mikeniechciał,
żebymzabrałanawetpróbowałmiodebraćtransporter,kiedy
zmierzałamkudrzwiom.
Wyciągnijrękępomnie.Zawalczomnie.Tomniepowinieneś
zatrzy
mać.
Oddechmisięrwie.Szlochrozrywagardło.Patrzęnakanapkę,
którąkupiłamnastacji,alemójżołądekjestjakwęzełgordyjski
odpłaczu,którywstrząsamnąodtrzechdni.Niewiem,czyzdołam
jeszczekiedyśpoczućgłód.
KiedysiedziałamwprzepastnymbrzuchustacjinaTrzydziestej
Ulicy,czułamatmosferępełnąstrachuipośpiechu,napięcie
spowodowanenieufnościąbyłotaksilne,żewpowietrzuniemal
iskrzyło.Podróżniskrywającytwarzezamaseczkamipatrzyli
nasiebiepodejrzliwie.Wydawałosię,żeminęływieki,odkąd
poruszaliśmysiębezograniczeńiśmiałowciągaliśmypowietrze
dopłuc,ufniewypełniającnimciałaniczymdziecissącemlekozpiersi
matki.Kiedyzajęłammiejscewpociągu,poczułamulgę,alechwilę
późniejusiadłzamnąjakiśfacet,któryterazjesałatkęinasyca
powietrzewokółswoimgorącymoddechem.
Czynapewnodobrzetoprzemyślałam?Właśniemijaszesnaście
godzin,odkądwysupłałampięćdziesiątdziewięćdolarównabilet
wjednąstronęzFiladelfiidoWaszyngtonu.Wiem,żetoniezbyt
imponującasuma,alemójrachunekbankowyniepękawszwach.
NasząprzeprowadzkęsfinansowałafirmaMike’a,ajegopremia
motywacyjnawnowejpracypomogłanamprzetrwaćmoje
bezrobocie.Awdodatkugłupiakanapkakosztowałakolejne
dwanaściedolców.
Nojasne,teobliczeniapozwoliłymisięoderwać
odteraźniejszości.Martwieniesięofinansejestbardziejkomfortowe
niżskupianiesięnaprawdziwymproblemiewiszącymnadmoją
głową.
Wyglądamprzezokno,awoddaliwidzęładnedomkiiwieże