Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
—Dobrze,dobrze.Obudzę.
Poomackudotarłdokomórki,wypiłresztęwódki,później
wstolarniumyłsięnadzlewemiwyjrzałprzezokno.Bramajużbyła
zamknięta,musiałojużtedybyćpojedenastej.Przeczekałjeszcze
kwadrans,sprawdził,żeKuzykowaśpi,żezatemniebędziemogła
gopodsłuchać,pozamykałdrzwiizatelefonowałdoDancingClubu.
PochwiliusłyszałgłosArletki.
—Dobrywieczór,tuMurek.
—Ach!Nareszcie!Nicciniejest?–wjejgłosiebyłotyleszczerej
radości,żeażsięzdziwił.
Widoczniepodejrzewałjąniesłusznie.
—Wporządku–odpowiedział–atamci?
—Owszem,aleniemogęmówićprzeztelefon.Możeszsięzemną
zobaczyć?
—Noprzeciedotwojejknajpynieprzyjdę.
—Wiem,naturalnie.Alejawyskoczęnapółgodzinki–idodała
szeptem–zapółgodzinywtymhotelu,cowiesz.Dobrze?
Jużchciałsięzgodzić,gdyprzyszłomunamyśl,żemożetobyć
zasadzka.Onazdążyzawiadomićtamtych,noawhoteluznajdziesię
jakwpotrzasku.
—Nie–odpowiedział–czekajnamnienaroguWielkiej
iChmielnej.Przyjdę.
—Dobrze–zgodziłasięnatychmiastipołożyłasłuchawkę.
Mureknieodkładałswojejjeszczeprzezdobrekilkaminut:chciał
sięprzekonać,czyArletkaniespróbujezarazpołączyćsięztamtymi.
Niecouspokojonywyszedłnaulicę,narzuciwszynasiebiejakąśstarą
jesionkę,którąznalazłwkomórce.
Doumówionegomiejscazbliżyłsię,zachowującwszelkie
ostrożnościiściskającwkieszenikolbęrewolweru.Arletkabyłasama.
Wsąsiednichwnękachbramstałodużodziewczynulicznych,ale
żadnychmężczyznniedostrzegł.ZrównałsięzArletkąiwziąłjąpod
rękę.Przytuliłasięizaszeptała:
—Taksiębałamociebie.Czytałeśgazety?
—Czytałem.Chodźmytędy–pociągnąłjąwstronęZłotej.
–Acóżtamci?WrócilinaSolec?
—Wrócili.Iniewiedzą,cosięztobąstało.Posądzającię,żeś