Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
niedałypożądanegoskutku,abałsięzaryzykowaćpójścianaSolec
ipróbynawiązaniazniąkontaktuprzezdozorcędomu.Wogólecałej
tamtejdzielnicynależałounikać.
Narazierozkoszowałsięoddawnanieznanymodpoczynkiem
idostatkiem.Czystabielizna,przyzwoiteubranie,dobrepapierosy
imożnośćnajadaniasiędosytaniebyłydopogardzenia.Pieniędzy
jeszczemiałdużoinaraziemógłsięniekłopotaćnietylkoojutro,
leczionajbliższemiesiące.Jednakżeniewyzyskanietegoczasudla
wykombinowaniasobienowegoprzypływugotówkibyłoby
lekkomyślnościąniedodarowania.Imdłużejtedypróżnował,tym
natrętniejnawiedzałygoróżnepomysły.Najprostszym
inajłatwiejszymbyłobyrabowanie.DośćjestwWarszawieciemnych
ulicisamotnychprzechodniów,bymającwrękurewolwerzapewnić
sobiemożliwedochody.Orabowaniunawiększąskalę,owłamaniach
inapadachbandyckichniechciałnawetmyśleć.Popierwsze,
wymagałoto,bądźcobądź,fachowejwiedzyiwprawy,apodrugie,
współdziałaniazkilkomaspecjalistami.Natomiastpierwszysposób
Murekpostanowiłwypróbować.Nietylesposób,ilesiebie.
Wtymceluupatrzyłmałą,pustąuliczkęSzkolną,wsamym
śródmieściu.Popółnocyzdarzałosię,żewciągupółgodzinyniebyło
tamanijednegoprzechodnia,zaśnajbliższeposterunkipolicyjne
znajdowałysięwdostatecznejodległości.
Pewnegodżdżystegowieczoru,nacisnąwszykapelusznaoczy
izpodniesionymkołnierzempaltazaczaiłsięwbramie,mniejwięcej
wśrodkuulicy.Wyglądałjakktośoczekującynaotwarciebramy.
Najpierwdokamienicynaprzeciwkopodjechałataksówkaiwysiadło
zniejkilkaosób,późniejprzeszłapodparasolemjakaśroześmiana
parka.Zbliżałasięjużpółnoc,gdywwylocieulicyzobaczyłgrubą,
okrągłąsylwetkęotyłegojegomościa.
Dobrypomyślał.
Jegomośćszedłwolno,sapiącimrucząccośpodnosem.
przysiadł,gdyMurekniespodziewaniezagrodziłmudrogę.
Ręcedogóry!zawołałMurek,wydobywajączsiebie
najgroźniejszyton,najakiumiałsięzdobyćiopierająclufęrewolweru
opierśgrubasa.
Niemógłwidziećwciemnościjegotwarzy,leczprzerażenie
napadniętegoitakbyłodośćwymowne.
Coto?Coto?zajęczał,konwulsyjniewymachując