Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
podniesionymirękami.
—Dawajforsę–warknąłMurekiusiłowałwsunąćlewąrękępod
paltogrubasa,leczwówczasstałasięrzecznieprzewidziana:delikwent
straciłwidoczniepoczucierzeczywistości,wpadłwgłupilęk,bozaczął
przeraźliwiewrzeszczeć:
—Ratunku!Mordują!Ratunku!...Litości!...
Oczywiściewystarczyłobygruchnąćgokolbąwłebizwalić,lecz
Murektakdalecenieprzewidywałpodobnegoobrotusprawy,
żezgłupiałnachwilę.Naszczęścieoprzytomniałwporęizaczął
uciekać.
—Mordują!...Mordują...–darłsięzanimgrubas.
ZanimjednakzrobiłsięnaSzkolnejruch,Murekzdążyłprzemknąć
przezRysiądoMarszałkowskiejiskręcićwSienną.
Wróciłdodomuroztrzęsiony,wściekłyirozgoryczony,
ajednocześnieubawionytymtragikomicznymzdarzeniem.
—Taksięzbłaźnić!–powtarzał.–Taksięzbłaźnić!Długonie
mógłzasnąćidoszedłdoprzekonania,żeniepotrafinigdyzostać
bandytą.Inny,choćbytakiMajster,wpodobnymwypadkumiałbyjuż
pugilaresgrubasawkieszeni.Aczyjegowłaścicielleżyzrozbitą
czaszkąwprosektorium,czywszpitalu,byłobytomuzupełnie
obojętne.Widocznieniedośćjestnienawidzićludziipogardzaćnimi,
byichzabijać.
NazajutrzMurkowikażdyspotkanynaulicygrubyjegomość
wydawałsięwczorajsząniedoszłąofiarą.
—Nie,toniedlamnie–utwierdzałsięwprzekonaniu,lecznie
umiałnicinnegowymyśleć.
Pomysłprzyszedłzupełnieprzypadkowo,dziękizbiegowi
okoliczności.PoprzyjściudodomuzastałuKuzykowejCygankę.
Staraibrudnababaozwiędłejtwarzysiedziałaprzykuchennymstole
irozkładałakarty,skrzeczącswojeprzepowiednieo„spotkaniu
zbrenetemwieczorowąporą”iotym,że„kochasięwpanijeden
nastanowisku,blondynznatury”.PowyjściuCygankiMurek
powiedział:
—Bzduryonaplecie.Jalepiejpotrafięwróżyć.
—Atyumiesz?
—Pewno,żeumiem–zwyższościąuśmiechnąłsięMurek,