Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–byliśmykolejni.
–Walczymyzterroryzmemistądwaszekłopoty.
Jesteśmy,znaczyrządKenii,zawasodpowiedzialni
–wyjaśniaWilsoniwpychanasdoautobusujadącego
doNairobi.Jestwyraźnieszczęśliwy,żesięnaspozbywa.
KilkagodzindoNairobiiparęwojskowychposterunków,
naktórychprzepuszczająnasbezkłopotu.Tojużżywa
Kenia,zmnóstwemludzinadrogach.Płynąnibycienkie,
wartkiestrumieniewróżnychkierunkach.Zkażdym
kilometremjestichcorazwięcej,ażwylewająsię
najezdnię.Podmywająbrzegi,więcmusimyzwalniać.
Wmałejwsipodstolicąbyłostatnipunktkontrolny.
Sprawdzalipojazdyjadącezsomalijskiejprowincji.Znów
naswywleczonozautobusu.Wniedokończonym
parterowymbudynkuczekamyzkilkomainnymi
somalijskiminieszczęśnikami,którychpapierybudzą
wątpliwości.Wywalająnambagażenabetonowystół.
Ktośrozwijaręcznik,innyzaglądadobutów,sprawdza
bieliznę,przeczesujeksiążki.Tesamepytania.
–Jesteściemuzułmanami?Zkimchcieliściesię
spotkać?PocobyliściewGaarisie?Przecieżtamnicnie
ma!Tamjesttylko
dryland
!
–Zciekawości–odpowiadam.
Oficerzkarabinemprzerzuconymprzezramiępochyla
sięnademnąisyczy:
–Kłamiesz!Tamsięniejeździzciekawości!Tamjest
bieda.
Przezchwilęwydajemisię,żemnieuderzy.
Przymykamoczyisłyszę,jakzaoknemsiąpideszcz.
Niespodziewanienadeszłaporadeszczowa.Strumienie
wodypłynąpodachu.Liścieogromnegobananowca
zaglądającegodobudynkuażuginająsiępodjej
ciężarem.
–Zciekawości–powtarzam.
–Gównoprawda!Kłamiesz!–warczy,aleodwracasię
iwychodzi,ztrudempanującnadzłością.Zajmująsię
namifunkcjonariuszezoddziałuantyterrorystycznego.Jak
siędomyślam,ztejsamejformacji,któraprzesłuchiwała