Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
naswDadaab.Zgarniamyrzeczyzbetonowegostołu
izabierająnasokratowanymsamochodemdocentrali.
Jedziemywulewnymdeszczu.Jestnoc.Dwóchsiedzi
znamiwśrodku.Wpółmrokuniewidzimyichtwarzy.
Powoliobojętniejemy.
Niewiem,gdziejesteśmy,alerozpoznajęuśpione
centrumNairobi.Zabralipaszportyitelefony.Samochód
wolnopodjeżdżadostrzeżonegoośrodkapolicyjnego.
Budynek,wktórymusytuowanonowąjednostkę,
przypominaopuszczonąszkołę.Kenijscyantyterroryści
niemająjeszczesprzętuaniżadnejłącznościzkolegami
wGaarisie.Naparurozwalonychstołach,podktórymi
wysychajązdechłemyszy,stoijedyniekilka
komputerów.Śledczysąchaotyczni.Pytaniasięnie
zmieniają.„PocopojechaliściedoGaarisy?Kim
jesteście?Zkimchcieliściesięspotkać?Macieprzyjaciół
Somalijczyków?”Odpowiadamporazkolejny:
„Zciekawości.Znikim.Niemamy”.
Zaglądająwtelefon.Sprawdzająpołączenia,książkę
adresową,alezazwyczajitakzapisujęafrykańskich
znajomychpodpolskimiimionami.Pobierająodciski
palców,apotemdługospisujązeznania.Głęboko
popółnocyodzyskujemywolność.
–Byliściewmiejscu,gdzieniepowinniściesię
znajdować–mówiwewczesnyniedzielnyporanekAlfred,
szefwydziałuantyterrorystycznegowNairobi,wręczając
nampaszporty.Wyraźniepróbujezatrzećzłewrażenie
znocy.
Przywyjściujedenzfunkcjonariuszyzwracasię
domnie:
–Och,chwileczkę!Jeszczezdjęcie!
Idęznimdodrugiegopokoju.Ustawiamniepodbiałą
ścianą.
–Moment,moment!Patrznawprost!
Wyciągaztylnejkieszenispodnitelefon,starąnokię.
Cyk,cyk!Itaktrafiamdoarchiwumkenijskich
antyterrorystów.