Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
KATARZYNALECH
miałtenapadyzłościwprzedszkolu…Iwcześniejmówiłaś,pamię-
tam,żetrafiłdotwojejgrupy,kiedymiałczterylata.
—Nowłaśnie—potwierdziłcichoMichał.
—Ale…—Lenazamilkła,niewiedząc,copowiedzieć.
Michałwzruszyłramionami—Przypuszczam,żenamiejscu
przedszkolanek,teżbyłbymzaniepokojony,widzącdzieciaka,który
pokazujezabawkikomuś,kogoniewidaćalbogadadopustegoką-
tasali.
—Chceszpowiedzieć,że…—Lenapodniosłasiępospiesznie
zławki—Przepraszam,muszęjużiśćdodomu,pewniewszyscysię
zastanawiają,gdziejestem—dokończyłaniezręcznie.
NatwarzyAgatyodbiłsięwyrazrozczarowania—Niewierzysz
nam?Amożeuważasznaszaświrów?
Lenawzdrygnęłasię,słysząctoznienawidzonesłowo.
—Przepraszam—powtórzyła—Ja…muszęsięnadtym
wszystkimzastanowić.Dozobaczeniawponiedziałek!
Iruszyławkierunkudomu,kompletnieniewiedząc,comyśleć,
anijakpotraktować,tocowłaśnieusłyszała.
*
TejnocyznowuśniłjejsięWiktor.Siedzielinaprzydrożnych
kamieniach,mniejwięcejwpołowiedrogimiędzydomkamiupod-
nóżawzniesienia,agórującąnadnimitwierdzą,aoboknichwyle-
giwałsięczarnykot,któremugorącowydawałosięnieprzeszka-
dzać.Tymrazemniebomiałobarwębladego,spłowiałegobłękitu.
Jakokiemsięgnąćokolicęporastałykarłowatekrzewyorazpożół-
kłaodupałutrawa.SpoconaLenauniosładogórywarkocz,który
grzałjąniemiłosierniewkark;zwinęłagonaczubkugłowywpro-
wizorycznykok,poczymumocowałafryzuręmałągałązkąobdartą
zkory,używającjejwcharakterzeszpilkidowłosów.Ciężkimpo-
wietrzemnieporuszałnajmniejszynawetpodmuchwiatru.
—Straszniechcemisiępić.Mogę?—poprosiła,wskazując
nastojącyustópbratadużydzban,napełnionypobrzegiwodą.
—Tąwodąpragnienianieugasisz.Zresztąwątpię,żebycisma-
kowała—odparłpowoli.
30