Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
cudzychwrażeńipodzielićsięwłasnymi.
–Dobrzezaczęłaświeczór,Charlotto–zwróciłasiędopanny
LucaspaniBennetzgrzecznąpowściągliwością.–Byłaśpierwszą
wybrankąpanaBingleya.
–Tak,alemyślę,żedrugabardziejmusięspodobała.
–O,mówiszpewnieoJane,botozniązatańczyłdwarazy.Tak,
prawdęmówiąc,robiłwrażenieoczarowanego,tak,doprawdy,wydaje
misię,żewrzeczysamejbyłniąoczarowany,słyszałamcośotym,
tylkożeniebardzopamiętamco,cośwzwiązkuzpanem
Robinsonem.
–Pewnomyślipaniorozmowie,którądosłyszałam,pomiędzynim
apanemRobinsonem.Czytoniejawspomniałampaniotym?Pan
Robinsonpytałgo,jakmusiępodobająnaszemerytońskieansamble
iczynieznajduje,żenasalijestwielepięknychdam,iktórajego
zdaniemnajpiękniejsza.Aonnatobeznamysłuodpowiedział:„O,
najstarszapannaBennet,niewątpliwie!Codotegoniemadwóch
zdań”.
–Popatrz,popatrz!Bardzoto,doprawdyzdecydowanie
powiedział…taktowygląda,jakby…alemożejeszczenicztego
wszystkiegoniewyjdzie…
–To,cojadosłyszałam,bardziejbyłostosowneniżto,codociebie
doszło,Elżbieto–ciągnęłaCharlotta.–Lepiejsłuchać,comówipan
Bingley,niżcomówijegoprzyjaciel,prawda?BiednaElżbieta!Żeby
byćzaledwie„znośną”!
–Proszęciębardzo,niekładźtylkoLizziedogłowy,żepowinna
sięprzejmowaćjegoniespotykanąwprostniegrzecznością.
Toczłowiektakodpychający,żeuważałabymzanieszczęście,gdyby
musięktospodobał.PaniLongmówiłamiwczorajwieczór,
żesiedziałtużkołoniejprzezpółgodzinyianirazunieotworzył
nawetust.
–Czymamajestzupełnietegopewna?Czysięczasemniemyli?–