Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałI
Jestprawdąpowszechnieznaną,żesamotnemuabogatemu
mężczyźniebrakdoszczęściatylkożony.
Jakkolwiekzapojawieniemsiętakiegopanawsąsiedztwie
niewielewiadomoojegopoglądachczyuczuciach,owaprawdajest
takoczywistadlaokolicznychrodzin,żeprzybyszzostajeodrazu
uznanyzaprawowitąwłasnośćtejczyinnejichcórki.
–Mężudrogi–zwróciłasiępewnegodniadopanaBennetajego
małżonka–słyszałeś,żewydzierżawionowreszcieNetherfieldPark?
Mążodparł,żenicmuotymniewiadomo.
–Naprawdę–zapewniałagożona.–PaniLongwpadłaprzed
chwiląiopowiedziałamiwszystko.
PanBennetmilczał.
–Czynaprawdęniejesteściekaw,ktogowydzierżawił?!–
zawołaławreszciezniecierpliwiona.
–Tychceszmiotympowiedzieć,ajanieoponuję.
Byłotodostatecznezaproszenie.
–Nowięc,mójdrogi,paniLongpowiada,żeNetherfield
wydzierżawiłjakiśmłody,ogromniebogatyczłowiek,skądś
zpółnocnejAnglii,żeprzyjechałzLondynuwponiedziałekpowozem
wczterykonie,abywszystkoobejrzeć,itakmusięspodobało,
żenatychmiastugodziłsięzpanemMorrisemimaobjąćNetherfield
jeszczeprzedświętymMichałem,aczęśćsłużbyprzyjedziejuż
wkońcuprzyszłegotygodnia.
–Jaksięnazywa?
–Bingley.
–Żonatyczykawaler?
–Och,kawaler,mójdrogi,oczywiście.Kawaler,itozdużym
majątkiem–czteryczypięćtysięcyfuntówrocznie.Pomyśl,jakie