Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zoficerami!krzyknęłaLidia.Adlaczegotociocianie
powiedziałanamtego!
JeobiadpozadomemzafrasowałasiępaniBennet.
Tofatalne!
Czydostanępowóz?spytałaJane.
Nie,kochanie,jedźlepiejkonno,bowyglądanadeszcz,awtedy
będzieszmusiałazostaćunichnanoc.
PlanbyłbyniezłyrzuciłaElżbietagdybymamamiała
pewność,żeniezaproponująjejwłasnegopowozuzpowrotem.
Nie,bopanowienapewnowzięlidoMerytonwolantpana
Bingleya,aHurstowieniemająwłasnegoekwipażu.
Wolałabymjechaćpowozem.
Ależ,duszko,ojcieczpewnościąniemawolnychkoni.
Potrzebnewpolu,prawda,mójdrogi?
potrzebnewpoluowieleczęściej,niżsiętamznajdują.
Alejeśliznajdąsiętamdzisiaj,ojczewtrąciłaElżbietabardzo
tobędziemamienarękę.
Wyciągnęławreszciezojcaoświadczenie,żekoniezajęte.Jane
wobectegomusiałajechaćwierzchem,amatkaodprowadziła
dodrzwi,żegnającmiłymiprognozamibardzozłejpogody.Nadzieje
jejsięspełniły.WkrótcepowyjeździeJanelunąłobfitydeszcz.Siostry
niepokoiłysięonią,leczmatkabyławprostzachwycona.Deszczpadał
przezcaływieczórbezprzerwy.ZpewnościąJaneniewróci.
Świetnymiałampomysł,doprawdypowtarzałaciąglepani
Bennet,jakbyówdeszczbyłjejwyłącznązasługą.Donastępnego
jednakrankaniebyłajeszczewpełniświadoma,jakbardzojejsię
udało.Zaledwieskończyłosięśniadanie,gdysłużącyzNetherfield
przyniósłnastępującyliścikdoElżbiety:
NajdroższaLizzy!