Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Proszęsięniekrępować.Powiem,bydoniesionociasta.
Wicehrabianiechętnie,alepospieszniewstałiwyszedłzasłużącym,
zostawiającKlemensasamegowsalonie.Niestetyniebyłomudane
posiedziećtamwsamotności,bopokilkuminutachciszyrozległosię
stukaniepantofelkówigłośnefuknięciezapowiadającezpewnością
uczuciezgołaodmienneodeuforiispowodowanejjegowidokiem.
–Dzieńdobry,pannoWieczorek.Mnieteżjestprzyjemniepanią
widzieć.
–Dzieńdobry.–Zatrzymałasię,lustrującpołożonenasekretarzyku
książki.Samajetamzostawiła,jaktomiaływzwyczajuinne
prowadzącedworypanie,bypokazaćprzybyłymgościom,żeoddają
sięwwolnymczasiepoważniejszejlekturze.
–Skończyłasięwreszciepaninamniedąsać?
–Nie.
–Aistniejeszansa,abysiętakstało?–Niewiedziałdlaczego,ale
niechciałjejzignorować,zresztąmusiałprzyznać,żewyglądała
naprawdęuroczowtej…raczejniecodziennejsukni.Czyżbywybrała
cośszykowniejszegozewzględunajegoosobę?
–Wątpię.
–Aczymógłbymwiedzieć,czymtaknaprawdęnaraziłemsiępani
osobie?
–Może.
–Nieto,żebymijakośszczególniezależałonapoprawieniunaszych
stosunków.–Zależałomuwzasadzie,bochciałwydobyćodniej
informacjenatematzaginionegoszlachcicaipierścieniawysadzanego
diamentami,aletegozdradzaćniemógł.Dodatkowomusiał,choć
niechętnie,przyznać,żewbrewniezbytzachęcającemucharakterowi
pannęWieczorekcechowałaniezwykleinteresującaaparycja.Musiałby
byćmartwylubniespełnarozumu,byniezwrócićuwaginalinięjej
talii,gęste,miękkieloki,wielkieszaroniebieskieoczyizaróżowione
usteczka.Poruszałasiętakżezniewymuszonągracjąijeślichciała,
potrafiłabyćnaprawdęsłodka.–Bywamjednakdośćczęstymgościem
paniwuja,anadłuższąmetęmęczącejesttoczeniezupełnie
bezsensownejwojny.
–Czyżby?
–Możepanilubisięzewszystkimisprzeczać,pannoWieczorek.
Jajednaknależędoludziceniącychsobiespokój.–Zaczynała
gopowolimierzićjejnonszalancjawstosunkudoobowiązków
gospodyni.Bądźcobądźtoonbyłtutajgościemitojegopowinnosię
zabawiaćrozmową.